- Wielu ludzi zajętych sprawami zawodowymi odczuwa lęk o losy rodziców i
dziadków. Troski dnia codziennego, praca często sprawiają, że ludzie ci
nie mogą poświęcić tyle czasu, ile by chcieli, swoim bliskim w
podeszłym wieku - mówiła w exposé premier Ewa Kopacz.
Ma temu zaradzić ustawa o opiece nad osobami niesamodzielnymi, którą przygotowuje grupa senatorów i ekspertów. Projekt przekażą pani premier do końca roku.
Rodzina, która musi wynająć opiekuna dla chorego krewnego lub umieścić go w domu pomocy społecznej, dostanie czek opiekuńczy pokrywany z budżetu państwa. Będzie to od 650 do 1 tys. zł netto miesięcznie - zależnie od stopnia niesamodzielności.
Wzór jest francuski. We Francji z opartego na czekach programu państwo finansuje ludziom starszym nawet utrzymanie ogrodu.
- Nie damy gotówki do ręki, lecz czek, który można wydać tylko na jasno określone cele związane z opieką - mówi senator Mieczysław Augustyn (PO), który kieruje pracami nad ustawą.
Jak szacuje GUS, do 2035 r. liczba Polaków mających 65 lat dojdzie do 8,5 mln. Zwiększy się wśród nich liczba ludzi niezdolnych do tego, by o siebie zadbać. Dziś jest ich około miliona, w 2035 r. będzie 2,5 mln. Na to demograficzne tsunami nie jesteśmy przygotowani.
Obecnie starymi i niedołężnymi rodzicami najczęściej opiekują się córki. Ale zdaniem prof. Piotra Błędowskiego, kierownika Zakładu Gerontologii Społecznej w Instytucie Pracy i Spraw Socjalnych, ten model nie ma przyszłości. - Dawniej w rodzinie była najwyżej jedna osoba niesamodzielna. Miała dużo krewnych mieszkających obok siebie. Można było pracować zawodowo i opiekować się chorą mamą czy tatą. Teraz rodziny są mniejsze, rozproszone, osób niesamodzielnych, żyjących dłużej przybywa, więc opieka nad nimi też musi trwać dłużej. Krewni sobie nie radzą - mówi prof. Błędowski.
Jest też inny problem. Dzieci będą miały coraz mniej czasu na opiekę nad chorymi rodzicami, bo będą musiały dłużej pracować. Wiek emerytalny w Europie przesuwa się w górę, bo kolejne pokolenia są coraz mniejsze liczebnie.
Senator Augustyn widzi w czekach same plusy: rodzina będzie mogła sama wybrać formę opieki, powstanie rynek tych usług, a opiekunowie wyjdą z szarej strefy. Powinno to dać 200 tys. legalnych miejsc pracy. - W wielu rodzinach, gdy mama czy babcia zachoruje, wynajmuje się panią Anię i daje jej pieniądze pod stołem. Gdy wprowadzimy czeki, rodzina dojdzie do wniosku, że nie ma potrzeby płacić pani Ani 500 zł z własnej kieszeni. No bo można w ośrodku pomocy społecznej dostać czek, a po odebraniu czeku panią Anię zatrudnić oficjalnie - tłumaczy Augustyn.
Czek można też przeznaczyć na pobyt chorego seniora w domu dziennego pobytu. Powstanie takich placówek obiecała w exposé premier Kopacz. - Pieniądze znajdziemy w puli środków europejskich - mówiła.
W domach dziennego pobytu senior miałby rehabilitację, zajęcia edukacyjne i inne formy opieki. Na noc rodzina zabierałaby go do domu, nie traciłby więc kontaktu z najbliższymi.
Ma temu zaradzić ustawa o opiece nad osobami niesamodzielnymi, którą przygotowuje grupa senatorów i ekspertów. Projekt przekażą pani premier do końca roku.
Rodzina, która musi wynająć opiekuna dla chorego krewnego lub umieścić go w domu pomocy społecznej, dostanie czek opiekuńczy pokrywany z budżetu państwa. Będzie to od 650 do 1 tys. zł netto miesięcznie - zależnie od stopnia niesamodzielności.
Wzór jest francuski. We Francji z opartego na czekach programu państwo finansuje ludziom starszym nawet utrzymanie ogrodu.
- Nie damy gotówki do ręki, lecz czek, który można wydać tylko na jasno określone cele związane z opieką - mówi senator Mieczysław Augustyn (PO), który kieruje pracami nad ustawą.
Jak szacuje GUS, do 2035 r. liczba Polaków mających 65 lat dojdzie do 8,5 mln. Zwiększy się wśród nich liczba ludzi niezdolnych do tego, by o siebie zadbać. Dziś jest ich około miliona, w 2035 r. będzie 2,5 mln. Na to demograficzne tsunami nie jesteśmy przygotowani.
Obecnie starymi i niedołężnymi rodzicami najczęściej opiekują się córki. Ale zdaniem prof. Piotra Błędowskiego, kierownika Zakładu Gerontologii Społecznej w Instytucie Pracy i Spraw Socjalnych, ten model nie ma przyszłości. - Dawniej w rodzinie była najwyżej jedna osoba niesamodzielna. Miała dużo krewnych mieszkających obok siebie. Można było pracować zawodowo i opiekować się chorą mamą czy tatą. Teraz rodziny są mniejsze, rozproszone, osób niesamodzielnych, żyjących dłużej przybywa, więc opieka nad nimi też musi trwać dłużej. Krewni sobie nie radzą - mówi prof. Błędowski.
Jest też inny problem. Dzieci będą miały coraz mniej czasu na opiekę nad chorymi rodzicami, bo będą musiały dłużej pracować. Wiek emerytalny w Europie przesuwa się w górę, bo kolejne pokolenia są coraz mniejsze liczebnie.
Senator Augustyn widzi w czekach same plusy: rodzina będzie mogła sama wybrać formę opieki, powstanie rynek tych usług, a opiekunowie wyjdą z szarej strefy. Powinno to dać 200 tys. legalnych miejsc pracy. - W wielu rodzinach, gdy mama czy babcia zachoruje, wynajmuje się panią Anię i daje jej pieniądze pod stołem. Gdy wprowadzimy czeki, rodzina dojdzie do wniosku, że nie ma potrzeby płacić pani Ani 500 zł z własnej kieszeni. No bo można w ośrodku pomocy społecznej dostać czek, a po odebraniu czeku panią Anię zatrudnić oficjalnie - tłumaczy Augustyn.
Czek można też przeznaczyć na pobyt chorego seniora w domu dziennego pobytu. Powstanie takich placówek obiecała w exposé premier Kopacz. - Pieniądze znajdziemy w puli środków europejskich - mówiła.
W domach dziennego pobytu senior miałby rehabilitację, zajęcia edukacyjne i inne formy opieki. Na noc rodzina zabierałaby go do domu, nie traciłby więc kontaktu z najbliższymi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz