Pod koniec XIX wieku Santiago Ramon y Cajal, słynny neuroanatom,
obwieścił światu swoją koncepcję synaptycznej budowy układu nerwowego, a
wraz z nią wyjaśnienie neuroprzewodnictwa- drogi, jaką muszą pokonać
komórki nerwowe w procesie przepływu i przekazywania sobie wzajemnie
informacji. Wraz z budową i wyjaśnieniem mechanizmu funkcjonowania
neuronów, świat nauki odziedziczył pogląd o niezmienności szlaków
nerwowych. Do lat 70-tych XX w. wierzono, iż w mózgu dorosłego człowieka
szlaki te są raz na zawsze ustalone, to znaczy niezmienne. Gdy dojdzie z
jakiegoś powodu do ich degradacji, uszkodzenia czy śmierci, proces
regeneracji jest już niemożliwy.
Dogmat ten został podważony stosunkowo niedawno za sprawą nowej
gałęzi wiedzy, jaką jest plastyczność mózgu. Udowodniono, iż w mózgu
dorosłego człowieka mogą powstawać nowe neurony. Kształtują się nowe
odgałęzienia neuronów, a przede wszystkim przebudowuje się sieć
synaptyczna. Proces uczenia się pobudza plastyczność kory mózgowej, w
tym obszar hipokampa, co przejawia się przyrostem nowych synaps. Jakie
ma to konsekwencje? Olbrzymie. Zdegradowany z pozoru mózg może być cały
czas aktywny, wystarcza proces odpowiedniej jego stymulacji, bodźcowania
z zewnątrz.
O tym, jak działa ten mechanizm, czym jest plastyczność mózgu i jakie niesie ze sobą dobrodziejstwa w kontekście choroby Alzheimera, opowie wybitna specjalistka w tej dziedzinie, doktor Monika Liguz-Lęcznar – pracownik naukowy Instytutu Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego PAN.
Wykład będzie poświęcony plastyczności kompensacyjnej mózgu, możliwościom
„medycyny regeneracyjnej”, jej perspektywom w chorobie Alzheimera, ze
szczególnym uwzględnieniem metod stymulowania mózgu.
Niewykluczone,
że uczestnicy spotkania będą mieli okazję przyjrzeć się modelom
ludzkiego mózgu, by naocznie sprawdzić jak on funkcjonuje i działa oraz
gdzie zlokalizowane są jego strategiczne ośrodki.
Wykład odbędzie się we czwartek 28 sierpnia w godz. 17.30-19.30. w warszawskim oddziale Stowarzyszenia „mali bracia Ubogich” (ul. Generała Władysława Andersa 13).
ZGŁOSZENIA prosimy przesyłać mailowo na adres: przystanekalzheimer@gmail.com, ewentualnie telefonicznie: 600 600 186. Wykład jest bezpłatny. Liczba miejsc ograniczona.
Więcej informacji na temat działalności "Przystanku Alzheimer" na naszej stronie internetowej: http://przystanek.malibracia.org.pl/
Polecamy także obejrzenie materiału (15,5 mln wyświetleń) o możliwościach ludzkiego mózgu:
http://www.ted.com/talks/jill_bolte_taylor_s_powerful_stroke_of_insight
To historia kobiety-naukowca, która po udarze uczyła się wszystkiego od nowa. Zaczynając od chodzenia. Napisała o tym książkę, która wkrótce doczeka się ekranizacji.
środa, 30 lipca 2014
Witaminy z grupy B nie zapobiegają demencji
Naukowcy obalili mit, który sugerował, że witaminy z
grupy B spowalniają proces obniżania sprawności umysłowej i zapobiegają
demencji. Zamiast nich zalecili osobom w średnim wieku spacery i
jedzenie owoców.
Przyjmowanie suplementów witaminowych dla uniknięcia choroby Alzheimera i zachowania sprawności umysłu to strata pieniędzy, uważają naukowcy z Oksfordu.
Analiza danych z kilku badań klinicznych potwierdziła, że witaminy z grupy B nie spowalniają procesu obniżania sprawności umysłowej i nie zapobiegają demencji. Zdaniem ekspertów dla osób w średnim wieku znacznie korzystniejsze są spacery i zwiększenie ilości owoców i warzyw w diecie.
Podczas testów badających pamięć, szybkość i podejmowanie decyzji osoby przyjmujące preparaty witaminowe osiągnęły takie same wyniki jak grupa kontrolna przyjmująca placebo. Takie wnioski wyciągnęli naukowcy po przeanalizowaniu danych pozyskanych w trakcie 11 różnych badań klinicznych z udziałem 22 tys. ochotników.
Więcej: http://www.rynekzdrowia.pl/Badania-i-rozwoj/Witaminy-z-grupy-B-nie-zapobiegaja-demencji,143297,11.html
Przyjmowanie suplementów witaminowych dla uniknięcia choroby Alzheimera i zachowania sprawności umysłu to strata pieniędzy, uważają naukowcy z Oksfordu.
Analiza danych z kilku badań klinicznych potwierdziła, że witaminy z grupy B nie spowalniają procesu obniżania sprawności umysłowej i nie zapobiegają demencji. Zdaniem ekspertów dla osób w średnim wieku znacznie korzystniejsze są spacery i zwiększenie ilości owoców i warzyw w diecie.
Podczas testów badających pamięć, szybkość i podejmowanie decyzji osoby przyjmujące preparaty witaminowe osiągnęły takie same wyniki jak grupa kontrolna przyjmująca placebo. Takie wnioski wyciągnęli naukowcy po przeanalizowaniu danych pozyskanych w trakcie 11 różnych badań klinicznych z udziałem 22 tys. ochotników.
Więcej: http://www.rynekzdrowia.pl/Badania-i-rozwoj/Witaminy-z-grupy-B-nie-zapobiegaja-demencji,143297,11.html
niedziela, 20 lipca 2014
Zdjęcia z World Press Photo - kobieta opiekująca się chorym mężem
U Luigiego zdiagnozowano chorobę Alzheimera sześć lat temu. Miał wtedy 65 lat. Cały czas opiekuje się nim żona Mirella (40 lat po ślubie). Mieszkają w Rzymie:
http://www.worldpressphoto.org/awards/2013/daily-life/fausto-podavini/09
http://www.worldpressphoto.org/awards/2013/daily-life/fausto-podavini/09
środa, 16 lipca 2014
"Alive Inside" - bardzo ciekawy film dokumentalny
To film o tym, jak muzyka zmienia ludzi chorych, jakie wywołuje w nich emocje.
Więcej: Alzheimer's & Dementia Weekly: "Alive Inside" Opens Today: VIDEO (INTERVIEW) The help-dementia-with-music movie, "Alive Inside", opens today at the Maine International Film Festival. See ...
Więcej: Alzheimer's & Dementia Weekly: "Alive Inside" Opens Today: VIDEO (INTERVIEW) The help-dementia-with-music movie, "Alive Inside", opens today at the Maine International Film Festival. See ...
Jak zmienić nasze myślenie o alzheimerze, dostosować je do choroby
Jeśli otworzysz swój umysł, zrelaksujesz się, i zadasz sobie wszystkie właściwe pytania, możesz być zaskoczony. Dowiesz się, jak jaskrawo twoja prawdziwa sytuacja różni się od tej, którą sobie wyobrażałeś - pisze Bob DeMarco na swoim blogu.
Cały tekst: http://www.alzheimersreadingroom.com/2012/10/alzheimers-your-brain-and-adaptability.html
Cały tekst: http://www.alzheimersreadingroom.com/2012/10/alzheimers-your-brain-and-adaptability.html
10 wczesnych objawów otępienia
Chociaż każdy choruje inaczej, podane objawy są najbardziej charakterystyczne:
1. Pogarszanie się pamięci
2. Trudności w wykonywaniu codziennych czynności i zadań
3. Problemy z wysławianiem się
4. Pogorszenie orientacji w czasie i przestrzeni
5. Słaby lub zaniżony osąd
6. Problemy z rozpoznawaniem następstwa zdarzeń
7. Chowanie i gubienie przedmiotów
8. Zmiany nastroju i zachowania
9 Zmiany osobowości
10. Brak inicjatywy
Źródło: "Bliżej Alzheimera" (3/2008)
1. Pogarszanie się pamięci
2. Trudności w wykonywaniu codziennych czynności i zadań
3. Problemy z wysławianiem się
4. Pogorszenie orientacji w czasie i przestrzeni
5. Słaby lub zaniżony osąd
6. Problemy z rozpoznawaniem następstwa zdarzeń
7. Chowanie i gubienie przedmiotów
8. Zmiany nastroju i zachowania
9 Zmiany osobowości
10. Brak inicjatywy
Źródło: "Bliżej Alzheimera" (3/2008)
Materiały z II OGÓLNOPOLSKIEGO KONGRESU STARZENIA SIĘ
Szczególnie polecam prezentację Tomasza Gabryelewicza z Instytutu Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej im. M. Mossakowskiego PAN pt. "Depresja u opiekunów chorych z otępieniem."
Wszystkie materiały z kongresu: http://www.termedia.pl/Konferencje?Materialy_konferencyjne&e=239&p=2557
Wszystkie materiały z kongresu: http://www.termedia.pl/Konferencje?Materialy_konferencyjne&e=239&p=2557
Jutro w "GW": "Pacjencie, bądź niepokorny. Lekarzu, nie jesteś Bogiem"
- Lekarz to nie Bóg, to nie władza, pacjent to nie petent ani klient.
Pacjenci czasami są tak przerażeni kontaktem z lekarzem, że boją się
spytać o rzeczy podstawowe - mówi onkolog dr Janusz Meder. Jak lekarz
powinien traktować pacjenta? Czytaj w środę w magazynie "Tylko Zdrowie".
Kiedy pan ostatni raz trzymał pacjenta za rękę?
Dr n. med. Janusz Meder*, onkolog: Wczoraj. Dosyć często mi się to zdarza. Kiedy rozmawiam z pacjentami, zawsze staram się zachować intymność, nie rozmawiam z nimi na korytarzu, w biegu.
To norma w naszych szpitalach.
- Bardzo niedobrze. Kiedy badam pacjenta w szpitalnej sali, gdzie nie jesteśmy sami, to jeżeli to tylko jest możliwe - a najczęściej jest, łóżka są na kółkach - przewożę pacjenta do pustego gabinetu, gdzie mogę go rozebrać i zbadać. Lekarze zapominają, że musi być zachowana intymność. I wtedy, kiedy tak sami siedzimy i rozmawiamy na różnych etapach diagnozy, leczenia, przede wszystkim pokazuję pacjentowi, że ja go autentycznie słucham. Pośpiech jest niekorzystny, chory jest przerażony, od razu wychwyci lekceważenie.
Dr n. med. Janusz Meder*, onkolog: Wczoraj. Dosyć często mi się to zdarza. Kiedy rozmawiam z pacjentami, zawsze staram się zachować intymność, nie rozmawiam z nimi na korytarzu, w biegu.
To norma w naszych szpitalach.
- Bardzo niedobrze. Kiedy badam pacjenta w szpitalnej sali, gdzie nie jesteśmy sami, to jeżeli to tylko jest możliwe - a najczęściej jest, łóżka są na kółkach - przewożę pacjenta do pustego gabinetu, gdzie mogę go rozebrać i zbadać. Lekarze zapominają, że musi być zachowana intymność. I wtedy, kiedy tak sami siedzimy i rozmawiamy na różnych etapach diagnozy, leczenia, przede wszystkim pokazuję pacjentowi, że ja go autentycznie słucham. Pośpiech jest niekorzystny, chory jest przerażony, od razu wychwyci lekceważenie.
Wie pani, co mnie najbardziej denerwuje? Że moi koledzy po fachu z
innych szpitali, na szczęście nieliczni, nierzadko bardzo utytułowani i
znani, nie będę wymieniał nazwisk, między sobą mówią: "do piachu"! Tym
lekarzom wymknęły się słowa, które są dla nich normą.
Pan publicznie namawia chorych, by byli niepokorni.
- Lekarz to nie Bóg, to nie władza, pacjent to nie petent ani klient. Pacjenci czasami są tak przerażeni kontaktem z lekarzem, że boją się spytać o rzeczy podstawowe, bo pan profesor się obrazi, że mu się zawraca głowę. Pacjent czuje się niedoinformowany, poganiany i traktowany jak niegrzeczne dziecko. I co gorsza - myśli, że tak musi być. Niepokorny pacjent to taki, który się na to nie godzi, zmienia lekarzy, szuka tych, którzy potraktują go z godnością. Szuka wiedzy o chorobie i konsultuje się z lekarzem.
***
Prof. Zbigniew Szawarski, szef Komitetu Bioetyki przy PAN, ocenia, że z kondycją moralną lekarzy jest fatalnie.
- Każdy to widzi, kto tylko chce to zobaczyć. Problem, że większość lekarzy, szczególnie młodego pokolenia, nie chce tego widzieć.
A dlaczego? Bo czym skorupka nasiąknie za młodu... Jeżeli nie będzie odpowiedniej edukacji na poziomie uczelni, jeżeli nie będzie mistrzów, a lekarz nie zrozumie, że leczenie to jest misja, a nie tylko zawód, rzemiosło, to będzie jeszcze gorzej.
Jak pracowałem w Stanach, widziałem, jak tam się studentów uczy. Musieli włożyć okulary zamazane wazeliną, wtyczki do uszu, groch do butów, ich ręce w stawach unieruchamiano jak przy złamaniach. I w tym stanie musieli przejść ścieżkę, jaką przechodzi zniedołężniały, stary, słaby człowiek, który musi podpisać dokumenty, przeczytać je, musi usłyszeć to, co do niego się mówi, musi się rozebrać w ciasnej kabinie rentgenowskiej. Taki prosty eksperyment nauczył tych młodych lekarzy, co to znaczy być chorym, starym, niedowidzącym i niedosłyszącym.
Dlaczego u nas tak się nie uczy?
- A komu się chce? A po co się wysilać? A co to kogo obchodzi, jaki lekarz wyrośnie ze studenta medycyny? Nikogo. Ani władz państwowych, ani władz uczelni medycznych.
Spotkałem w życiu wielu lekarzy, którzy mają empatię, coś chcą dla pacjentów zrobić. Ale to jest mniejszość. Trzeba ich wspomóc, chronić, bardziej doceniać. Nie ma nic lepszego niż nagradzanie za dobrą pracę.
W Centrum Onkologii w Warszawie doceniamy, ile dla wyzdrowienia pacjenta znaczy dobry kontakt z lekarzem. Mamy pierwszy w Polsce zakład psychoonkologii. Są tu psychiatrzy, psychologowie, asystenci socjalni, wszystko, co potrzebne jest pacjentom. Na tę pomoc jest olbrzymie zapotrzebowanie, ale kontrakt NFZ jest ograniczony, bo jest limit.
Pan publicznie namawia chorych, by byli niepokorni.
- Lekarz to nie Bóg, to nie władza, pacjent to nie petent ani klient. Pacjenci czasami są tak przerażeni kontaktem z lekarzem, że boją się spytać o rzeczy podstawowe, bo pan profesor się obrazi, że mu się zawraca głowę. Pacjent czuje się niedoinformowany, poganiany i traktowany jak niegrzeczne dziecko. I co gorsza - myśli, że tak musi być. Niepokorny pacjent to taki, który się na to nie godzi, zmienia lekarzy, szuka tych, którzy potraktują go z godnością. Szuka wiedzy o chorobie i konsultuje się z lekarzem.
***
Prof. Zbigniew Szawarski, szef Komitetu Bioetyki przy PAN, ocenia, że z kondycją moralną lekarzy jest fatalnie.
- Każdy to widzi, kto tylko chce to zobaczyć. Problem, że większość lekarzy, szczególnie młodego pokolenia, nie chce tego widzieć.
A dlaczego? Bo czym skorupka nasiąknie za młodu... Jeżeli nie będzie odpowiedniej edukacji na poziomie uczelni, jeżeli nie będzie mistrzów, a lekarz nie zrozumie, że leczenie to jest misja, a nie tylko zawód, rzemiosło, to będzie jeszcze gorzej.
Jak pracowałem w Stanach, widziałem, jak tam się studentów uczy. Musieli włożyć okulary zamazane wazeliną, wtyczki do uszu, groch do butów, ich ręce w stawach unieruchamiano jak przy złamaniach. I w tym stanie musieli przejść ścieżkę, jaką przechodzi zniedołężniały, stary, słaby człowiek, który musi podpisać dokumenty, przeczytać je, musi usłyszeć to, co do niego się mówi, musi się rozebrać w ciasnej kabinie rentgenowskiej. Taki prosty eksperyment nauczył tych młodych lekarzy, co to znaczy być chorym, starym, niedowidzącym i niedosłyszącym.
Dlaczego u nas tak się nie uczy?
- A komu się chce? A po co się wysilać? A co to kogo obchodzi, jaki lekarz wyrośnie ze studenta medycyny? Nikogo. Ani władz państwowych, ani władz uczelni medycznych.
Spotkałem w życiu wielu lekarzy, którzy mają empatię, coś chcą dla pacjentów zrobić. Ale to jest mniejszość. Trzeba ich wspomóc, chronić, bardziej doceniać. Nie ma nic lepszego niż nagradzanie za dobrą pracę.
W Centrum Onkologii w Warszawie doceniamy, ile dla wyzdrowienia pacjenta znaczy dobry kontakt z lekarzem. Mamy pierwszy w Polsce zakład psychoonkologii. Są tu psychiatrzy, psychologowie, asystenci socjalni, wszystko, co potrzebne jest pacjentom. Na tę pomoc jest olbrzymie zapotrzebowanie, ale kontrakt NFZ jest ograniczony, bo jest limit.
Eksperci: niemal każdy Polak powinien zażywać witaminę D
Niedobory witaminy D są tak powszechne, że niemal każda osoba w
naszym kraju powinna stosować suplementację tego ważnego dla zdrowia
składnika – przekonywali specjaliści na konferencji w Warszawie.
„W USA ocenia się, że jedynie 9 proc. mieszkańców ma prawidłowe stężenie witaminy D. W Europie jest podobnie, w przyszłości może być jeszcze gorzej, bo od 10 lat systematycznie spada odsetek osób z prawidłowym stężeniem tej witamin” – podkreślił prof. Roman S. Lorenc z Zakładu Biochemii, Radioimmunologii i Medycyny Doświadczalnej Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.
Kierownik Zakładu Biochemii i Chemii Klinicznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego prof. Jacek Łukaszkiewicz powiedział, że niedawno przebadał studentów warszawskich. Prawie 80 proc. z nich wykazywało w organizmie zdecydowanie za niski poziom witaminy D. Z innych badań wynika, że niedobory tej witaminy występują u aż 83 proc. Polek.
„Jedynie u dzieci w pierwszym roku życia poziom witaminy D jest w miarę zadowalający, dzięki właśnie suplementacji witaminy D, w późniejszym wieku jest coraz gorzej, bo nie jest ona już stosowana albo jest niewystarczająca” - powiedział.
Głównym powodem niedoborów witaminy D w Polsce w skali całego roku jest zbyt małe nasłonecznienie ze względu na niekorzystne położenie geograficzno-klimatyczne naszego kraju. Witamina D w aż 80 proc. syntetyzowana jest w skórze, tymczasem promienie słoneczne na obszarze Polski padają pod odpowiednim kątem jedynie od końca maja do września. W pozostałych miesiącach wytwarzanie witaminy D w skórze jest niewystarczające, konieczna jest jej suplementacja – przekonywali eksperci.
Prof. Lorenc powiedział, że część osób nawet w porze letniej nie w pełni korzysta ze słońca. Syntezę witaminy D utrudnia lub wręcz uniemożliwia stosowanie zbyt silnych kremów chroniących przed promieniowanie ultrafioletowym. Gorzej jest ona syntetyzowana u osób otyłych oraz z ciemną karnacją skóry.
Cały artykuł: http://glosseniora.pl/news/2014/07/eksperci-niemal-kazdy-polak-powinien-zazywac-witamine-d
„W USA ocenia się, że jedynie 9 proc. mieszkańców ma prawidłowe stężenie witaminy D. W Europie jest podobnie, w przyszłości może być jeszcze gorzej, bo od 10 lat systematycznie spada odsetek osób z prawidłowym stężeniem tej witamin” – podkreślił prof. Roman S. Lorenc z Zakładu Biochemii, Radioimmunologii i Medycyny Doświadczalnej Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.
Kierownik Zakładu Biochemii i Chemii Klinicznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego prof. Jacek Łukaszkiewicz powiedział, że niedawno przebadał studentów warszawskich. Prawie 80 proc. z nich wykazywało w organizmie zdecydowanie za niski poziom witaminy D. Z innych badań wynika, że niedobory tej witaminy występują u aż 83 proc. Polek.
„Jedynie u dzieci w pierwszym roku życia poziom witaminy D jest w miarę zadowalający, dzięki właśnie suplementacji witaminy D, w późniejszym wieku jest coraz gorzej, bo nie jest ona już stosowana albo jest niewystarczająca” - powiedział.
Głównym powodem niedoborów witaminy D w Polsce w skali całego roku jest zbyt małe nasłonecznienie ze względu na niekorzystne położenie geograficzno-klimatyczne naszego kraju. Witamina D w aż 80 proc. syntetyzowana jest w skórze, tymczasem promienie słoneczne na obszarze Polski padają pod odpowiednim kątem jedynie od końca maja do września. W pozostałych miesiącach wytwarzanie witaminy D w skórze jest niewystarczające, konieczna jest jej suplementacja – przekonywali eksperci.
Prof. Lorenc powiedział, że część osób nawet w porze letniej nie w pełni korzysta ze słońca. Syntezę witaminy D utrudnia lub wręcz uniemożliwia stosowanie zbyt silnych kremów chroniących przed promieniowanie ultrafioletowym. Gorzej jest ona syntetyzowana u osób otyłych oraz z ciemną karnacją skóry.
Cały artykuł: http://glosseniora.pl/news/2014/07/eksperci-niemal-kazdy-polak-powinien-zazywac-witamine-d
W "Polityce" o ośrodku w Ścinawie
"Na turnusie w Ścinawie przedłużał już świadomość lekarz, aktor,
ksiądz, ateista, inżynier, redaktor. Najmłodszy miał 49 lat. Więcej
kobiet. Pierwszego dnia płaczą, że chcą do domu. Drugiego ślad
pamięciowy nietrwały pozwala życzliwie zapomnieć, dlaczego płakali
wczoraj. Sceptycy mówią, że techniki wyszarpywania neuronów na miesiąc
lub rok to jak gaszenie pożaru przeciekającym pistoletem na wodę.
Zwolennicy – że warto, co jest nawet mierzalne finansowo. Otępienia
generują 35 proc. kosztów ochrony zdrowia, dla budżetu są bardziej
dewastujące niż nowotwory złośliwe.
Już nie mówiąc o niemierzalnych zyskach. Weźmy wczorajszy. Matkę odwiedziła córka. Na początku turnusu odwiedzana nie wiedziała, że ma dzieci. Wczoraj zapytana przez córkę: Kim jestem?, uniosła brwi w podkowę: – Jak to, moim dzieckiem! Przyjechałaś autobusem czy z zięciem? Wzruszenie tej córki można porównać do tych, jakie w rodzicach wywołuje pierwsze mamo, tato.
Więc alzheimer nie odstąpi. Ale można go odroczyć." ("Zanim padnie ostatni as" - "Polityka", 14 maja 2013)
Telekonferencja z ośrodkiem w Ścinawie odbędzie się 24 lipca o godz. 18 w Domu Dziennego Pobytu Seniora "Millowe Miejsce" (ul. Wróbla 20A). Udział w spotkaniu jest bezpłatny. Liczba miejsc ograniczona. Zgłoszenia proszę przesyłać na adres: przystanekalzheimer@gmail.com ewentualnie telefonicznie: 600 600 186.
Już nie mówiąc o niemierzalnych zyskach. Weźmy wczorajszy. Matkę odwiedziła córka. Na początku turnusu odwiedzana nie wiedziała, że ma dzieci. Wczoraj zapytana przez córkę: Kim jestem?, uniosła brwi w podkowę: – Jak to, moim dzieckiem! Przyjechałaś autobusem czy z zięciem? Wzruszenie tej córki można porównać do tych, jakie w rodzicach wywołuje pierwsze mamo, tato.
Więc alzheimer nie odstąpi. Ale można go odroczyć." ("Zanim padnie ostatni as" - "Polityka", 14 maja 2013)
Telekonferencja z ośrodkiem w Ścinawie odbędzie się 24 lipca o godz. 18 w Domu Dziennego Pobytu Seniora "Millowe Miejsce" (ul. Wróbla 20A). Udział w spotkaniu jest bezpłatny. Liczba miejsc ograniczona. Zgłoszenia proszę przesyłać na adres: przystanekalzheimer@gmail.com ewentualnie telefonicznie: 600 600 186.
24. spotkanie z cyklu "Przystanek Alzheimer" - lista gości i tematyka
Lato w pełni, tymczasem opiekunowie osób niepełnosprawnych - w tym opiekunowie chorych na alzheimera - o wypoczynku mogą tylko pomarzyć. Na razie brak w polskim ustawodawstwie zapisów o urlopach wytchnieniowych.
W takiej sytuacji alternatywą może być zapisanie chorego na trzymiesięczny turnus rehabilitacyjny, refundowany przez NFZ. Takie turnusy organizuje ośrodek w Ścinawie - jedno z największych centrów badawczo-diagnostycznych alzheimera w Europie Wschodniej. Jak się tam dostać, jakie są procedury przyjęcia, jak długie są kolejki?
Tego wszystkiego dowiedzą się Państwo na 24. spotkaniu z cyklu "Przystanek Alzheimer", które odbędzie się 24 lipca o godz. 18 w Domu Dziennego Pobytu Seniora "Millowe Miejsce" (ul. Wróbla 20A).
Zapraszamy w podróż do oddalonego o ponad 400 km ośrodka bez konieczności ruszania się z Warszawy. Po raz pierwszy w dwuletniej historii "Przystanku Alzheimer" postanowiliśmy skorzystać z możliwości, jakie daje nam współczesna technika i zorganizować telekonferencję.
Zaproszeni goście i program konferencji:
Dyrektor ośrodka w Ścinawie Michał Hajtko - Przywitanie i wprowadzenie;
Dyrektor d/s medycznych Damian Noga - Diagnoza i leczenie w Ośrodku Alzheimerowskim w Ścinawie;Udział w spotkaniu jest bezpłatny. Liczba miejsc ograniczona. Zgłoszenia proszę przesyłać na adres: przystanekalzheimer@gmail.com ewentualnie telefonicznie: 600 600 186.
Informacje o spotkaniu dostępne są także na stronie internetowej:
http://przystanek.malibracia.org.pl/aktualnosci/zaproszenie-na-24-spotkanie-z-cyklu-przystanek-alzheimer/
niedziela, 13 lipca 2014
Domy Opieki – kiedy podjąć decyzję o oddaniu chorego do domu opieki i jakimi kryteriami się kierować przy wyborze placówki
Domy Opieki – kiedy podjąć decyzję o oddaniu chorego do domu opieki i jakimi kryteriami się kierować przy wyborze placówki
Uwagi praktyczne dla opiekunów
Decyzja o przekazaniu chorego do domu opieki jest szalenie trudna, złożona i wielopłaszczyznowa. Ma swoje reperkusje i oddziałuje na każdą ze stron objętą problemem opieki w warunkach domowo-rodzinnych. Wpływa na stan psychiczny opiekuna, który boryka się odtąd z potężnym poczuciem winy wobec swojego bliskiego i oddziałuje na chorego, dla którego całkowita zmiana miejsca zamieszkania i otoczenia oznacza traumatyczne przeżycie. Niemniej takie rozwiązania bywają nieuniknione, a czasem wręcz konieczne.
Kiedy podjąć taką decyzję? Nie za wcześnie. Najlepiej wtedy, kiedy chory nie jest już świadomy tego, co się wokół niego dzieje. Bezwarunkowo należy oddać chorego pod opiekę osób trzecich w sytuacji, gdy opiekun zdaje sobie sprawę ze swojego wypalenia, czuje, iż dalej nie jest już w stanie samodzielnie opiekować się bliskim. Decyzja o rozstaniu niesie za sobą trudności psychologiczne dla opiekuna i traumatyczne dla chorego. Tutaj tkwi dylemat związany ze stawianym sobie pytaniem: oddawać czy nie oddawać osoby bliskiej? W krajach zachodnich przyjęła się zasada, iż chorego oddaje się do domu opieki, gdy rozpoczyna się faza stosowania pampersów.
Obecnie wszystkie placówki opiekuńcze, mam tu na myśli przede wszystkim domy opieki długoterminowej o charakterze stacjonarnym, muszą posiadać w swoim statusie zezwolenie wojewody, który ponosi całkowitą odpowiedzialność za jakość i charakter świadczonych usług. Z inicjatywy wojewody są przeprowadzane okresowe kontrole w istniejących i powoływanych placówkach. Wszystkie domy opieki muszą spełniać standardy unijne związane z zakresem usług opiekuńczych i infrastrukturą pomieszczeń.
W województwie mazowieckim zostało zaadaptowanych 100 domów opieki, zlokalizowanych na terenie Warszawy i w jej okolicach. Swoją bazą danych dysponuje Polskie Stowarzyszenie Pomocy Osobom z Chorobą Alzheimera działające w Warszawie. Źródłem wiedzy może być Internet, wykaz placówek można znaleźć w rejestrze Urzędu Miasta lub w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie, a także w wydawanym raz do roku informatorze ogólnopolskim „Domy opieki i sanatoria” (dostępnym w wersji papierowej w siedzibie Stowarzyszenia, a w wersji elektronicznej do pobrania w formacie PDF ze strony: www.domyopieki.pl).
Rodzaje placówek:
- państwowe domy opieki (Domy Pomocy Społecznej)
- prywatne domy opieki i pensjonaty
- Zakłady Opiekuńczo-Lecznicze (ZOL): publiczne i niepubliczne
- Zakłady Pielęgnacyjno-Opiekuńcze (ZPO): publiczne i niepubliczne
- Domy dziennego pobytu: państwowe i komercyjne
Państwowe domy opieki
Pensjonariusz trafia do państwowego domu opieki na własną prośbę, w oparciu o skierowanie wydane przez Ośrodek Pomocy Społecznej lub Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie, stosownie do organu założycielskiego. Do wniosku dołącza się opinię lekarza prowadzącego i wywiad środowiskowy przeprowadzony przez siostrę środowiskową z MOPS-u. Wymagane dokumenty muszą zostać podpisane własnoręcznie przez osobę wnioskującą o zmianę miejsca zamieszkania, a więc wyłącznie przez chorego.
Pobyt ma charakter odpłatny, w partycypacji kosztów za pobyt udział biorą: osoba chora i jej bliscy krewni zobowiązani do alimentacji, ewentualnie gmina: 70% kosztów pokrywa osoba kierowana ze swojego świadczenia emerytalno-rentowego, dalszą część dopłaca rodzina, a w przypadku, gdy uzyskana kwota nie pokrywa w całości kosztów utrzymania, resztę uzupełnia gmina. Procedura kwalifikacyjna ma charakter długoterminowy, a sam pobyt może być okresowy lub stały. Oczekiwanie na miejsce może trwać nawet kilka lat. Placówki tego typu mieszczą z reguły po 100, 150 pensjonariuszy. Są to domy resortowe, docelowo budowane, a więc zajmujące duży obszar i obiekt sam w sobie, z lekarzem zatrudnionym na etacie.
Prywatne domy opieki
Chory trafia do prywatnego domy opieki w oparciu o umowę podpisywaną przez opiekuna. Nie istnieje tutaj wymóg własnoręcznego podpisu, do jakiego zobligowana jest osoba chora. Nie jest wymagane także i konieczne ubezwłasnowolnienie. Przy podpisywaniu umowy najlepiej wystrzegać się zawierania umów długoterminowych. Na samym początku najlepiej zawrzeć umowę na krótki okres, podpisać ją na miesiąc, a później przedłużyć, kierując się interesem podopiecznego. Nie mamy pewności czy chory zaadaptuje się do nowych warunków i czy wybrany dom pobytu spełni nasze oczekiwania.
Należy zwracać bacznie uwagę na wszystkie usługi wyszczególnione w umowie jako dodatkowe, a więc nie objęte kosztem pobytu. Ich wykonanie będzie się wiązało z ponoszeniem dodatkowych opłat. Prywatne domy opieki i pensjonaty są mniejsze, zazwyczaj liczba pensjonariuszy waha się od 10 do 35 osób, a czas oczekiwania na przyjęcie wynosi kilka miesięcy. Tutaj również pobyt może mieć charakter okresowy lub stały. Są to domy najczęściej adaptowane. W tym obrębie istnieje tzw. szara strefa, czyli pensjonaty nie podlegające kontroli, wprowadzające własne normy, panuje w nich dowolność, można tu robić, co się chce. Nie wszystkie domy spełniają wymogi Unii Europejskiej w zakresie chociażby rozmiaru pokoi czy szerokości korytarzy.
Zakłady Opiekuńczo-Lecznicze i Pielęgnacyjno-Opiekuńcze
Placówki te udzielają całodobowych świadczeń zdrowotnych i rehabilitacyjnych osobom, które nie wymagają hospitalizacji, ale ze względu na swój ciężki stan zdrowia nie mogą przebywać w warunkach domowych. Najczęściej są to osoby leżące i całkowicie niesprawne a także niesamodzielne. Chorzy są poddawani leczeniu farmakologicznemu, mają zapewnioną całodobową opiekę i pielęgnację, rehabilitację i aranżację czasu wolnego.
Domy dziennego pobytu
Rodziny, opiekunowie oddają chorego do dziennego domy pobytu najczęściej na czas wykonywanych przez siebie obowiązków zawodowych, z reguły na osiem godzin dziennie od poniedziałku do piątku. Chory ma zagwarantowane posiłki, zajęcia terapeutyczno-rehabilitacyjne, ćwiczy zdolności poznawcze, koncentrację, procesy pamięci, ma szansę na działania pokrewne arteterapii. Utrzymuje kontakty towarzyskie i podtrzymuje swoje zdolności interpersonalne, a także aktywność społeczną.
Ceny za domy opieki wahają się obecnie w przedziale od 1800 zł do 7000 zł. Standard i jakość usług są powiązane z ceną za pobyt. Im niższa cena tym większe oszczędności w zakresie opieki.
Czym się kierować i na co zwracać uwagę przy wyborze domu opieki?
- zwiedzić miejsca, które zwróciły naszą uwagę, aby zweryfikować stan rzeczywisty z opisem i fotografiami zamieszczonymi w ofercie, nie zawsze adekwatnymi do stanu faktycznego miejsca czy otoczenia. Zwiedzić kilka, kilkanaście miejsc, aby wyrobić sobie skalę porównawczą.
- zwrócić uwagę czy teren, na którym znajduje się dom opieki jest miejscem zamkniętym czy otwartym. Otwarta brama dyskwalifikuje miejsce pobytu z uwagi na częste skłonności osób chorych na alzheimera do ucieczek.
- przyjrzeć się bacznie atmosferze panującej w domu opieki pod kątem wzajemnych relacji istniejących pomiędzy opiekunami i podopiecznymi. To, w jaki sposób opiekunowie zwracają się do chorych, czy są wobec nich życzliwi, podchodzą z szacunkiem, traktują infantylnie (zachowanie niedopuszczalne), lekceważąco. To, jak reagują na widok opiekunów sami chorzy.
- zwrócić uwagę na higienę, warunki sanitarne, schludność i czystość otoczenia. Jeżeli wyczuwamy zapach nieświeżych pampersów, chorzy w środku dnia poruszają się w odzieniu nocnym, zamiast ubrań mają na sobie piżamy, świadczy to o sposobie traktowania podopiecznych, braku należytej uwagi, jaką powinni być objęci, niedostatecznej liczbie personelu.
- wypytać o personel i opiekę medyczną. Ile osób przypada do opieki nad chorymi, jaki jest stosunek personelu placówki wobec liczby pensjonariuszy.
- czy dom opieki jest wyposażony w odpowiednią liczbę uchwytów, mat antypoślizgowych, potrzebnych i niezbędnych zabezpieczeń.
- czy natrafiamy w domu opieki na bariery architektoniczne.
- należy zorientować się, ile posiłków przysługuje pensjonariuszom w ciągu dnia, jaki rodzaj diety jest preferowany, czy podaje się napoje na żądanie i czy gwarantuje się ich wystarczającą ilość w ciągu doby.
- czy dom opieki zapewnia stałą opiekę lekarską, wizyty specjalistyczne, terapeutę i rehabilitanta. Czy jest dostępna całodobowo dyplomowana pielęgniarka i czy jest osiągalny na zawołanie lekarz.
- jakie jest samopoczucie pensjonariuszy. Czy chorzy siedzą samotnie w pomieszczeniach. Czy są smutni, czy uśmiechnięci i zadowoleni. Czy są zadbani i czyści. Wyprowadzani na spacery. Jeżeli słyszymy, że chorzy nie wykazują aktywności lub nie chcą się poruszać czy rehabilitować, może to być znakiem ostrzegawczym o braku zajęć, serdecznej opieki i należytej troski.
- nawet tak prozaiczne wyposażenie jak telewizor, sposób jego ekspozycji, może mieć korzystne lub niekorzystne oddziaływanie. Telewizor zawieszony na ścianie, wysoko w górze, nie jest dobrym rozwiązaniem dla pensjonariuszy.
Po umieszczeniu chorego w domu opieki należy:
- wstrzymać się z pierwszą wizytą przez mniej więcej tydzień, dając choremu i jego nowym opiekunom czas potrzebny na zaadaptowanie.
- z pierwszą wizytą przyjść dopiero po upływie 4-5 dni.
- mówić szczerze i otwarcie o wszystkich problemach, z jakimi borykaliśmy się sami i z jakimi zmaga się chory.
- nie powstrzymywać się od własnych uwag i zastrzeżeń pod adresem aktualnego miejsca pobytu chorego, personelu, przyjętych i obowiązujących zachowań.
- być otwartym w kontaktach z personelem. Taka postawa może wyjść tylko na dobre choremu.
- zadbać o to, aby w otoczeniu chorego znalazły się drobne rzeczy z jego własnego domu (koc, obrus na stół, wazon, kubek, zdjęcia rodzinne, obraz, itp.).
- nie trzeba anonsować swoich odwiedzin celem monitorowania tego, co dzieje się z chorym i w jego otoczeniu.
- rozważyć na spokojnie decyzje o zabieraniu chorego na święta lub wakacje celem wspólnego spędzenia czasu. Takie decyzje niosą ze sobą z reguły kolejną przykrość i trudną sytuację - najpierw adaptacyjną, a później związaną z rozstaniem - dla obydwu stron. Znacznie korzystniejszym rozwiązaniem jest spędzenie świąt z chorym w domu opieki, w jego obecnym domu i miejscu zamieszkania. Nie zabierać chorego pochopnie i nie odwiedzać za szybko.
Normy prawne, ustawy i rozporządzenia
Ustawa o pomocy społecznej – Dz.U. z 2008 r. Nr 115.
Rozporządzenie Ministra Polityki Społecznej w sprawie domów pomocy społecznej Dz.U. z 2005 r. Nr 217, poz. 1837.
Ustawa o ochronie zdrowia psychicznego z 19 sierpnia 1994 r. Dz.U. Nr 111, poz. 535, z późn. zm.
Ogłoszenie jednolitego tekstu ustawy o zakładach opieki zdrowotnej Dz.U. z 2007 r. Nr 14, poz. 89.
Jednolity tekst ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych Dz.U. z 2008 r. Nr 164.
Kodeks Cywilny Dz.U. z 2001 r. Nr 75, poz. 802, z późn. zm.
Kodeks rodzinny i opiekuńczy Dz.U. z 1964 r. Nr 9, poz. 59, z późn. zm.
Rozporządzenie Ministra Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej w sprawie orzekania o niepełnosprawności i stopniu niepełnosprawności Dz.U. z 2003 r. Nr 139, poz. 1328.
Jednolity tekst ustawy o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnieniu osób niepełnosprawnych Dz.U. z 2008 r. Nr 14, poz. 92.
Jednolity tekst ustawy o świadczeniach rodzinnych Dz.U. z 2006 r. Nr 139, poz. 992.
Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 17 grudnia 2004 r. w sprawie szczegółowego wykazu wyrobów medycznych będących przedmiotami ortopedycznymi i środków pomocniczych, ich nabywania, kryteriów przyznawania Dz.U. z 2004 r. Nr 276, poz. 2739.
Tekst opracowała dr Małgorzata Musioł
piątek, 11 lipca 2014
Jesteśmy tym co jemy – wpływ diety na zdolności poznawcze i pamięć
Wszyscy zgodzą się ze stwierdzeniem, że zdrowa dieta sprzyja zachowaniu
długo dobrej kondycji fizycznej i umysłowej. Kiedy jednak dochodzimy do
zdefiniowania co to jest zdrowa dieta okazuje się, że diabeł tkwi w
szczegółach.
Generalnie nauka wypracowała ogólny pogląd, że należy dostarczać wszystkich potrzebnych makro i mikro składników diety i w odpowiedniej ilości i proporcjach. Jeżeli jednak chodzi o stwierdzenie jakie ilości i proporcje są odpowiednie to panuje tu spory bałagan. Gdy myślimy o zachowaniu wraz ze starzeniem się sprawnego umysłu i wpływie naszych nawyków dietetycznych na starzenie mózgu z pomocą przychodzą nam badania epidemiologiczne wskazujące na pozytywny wpływ na zdrowie mózgu niektórych składników diety. Do tych składników należą między innymi: kwas foliowy, beta-karoten, witamina D3, kwasy omega-3, witamina B12. Ostatnio pozytywny wpływ tych składników diety został potwierdzony w badaniach z wykorzystaniem technik obrazowania mózgu w celu wykrycia złogów beta-amyloidu znacznika choroby Alzheimera oraz aktywności mózgu związanej z wykorzystaniem glukozy jako źródła energii.
Zespół badawczy prowadzony przez Lisę Mosconi (Mosconi i in. BMJ Open, 2014, 4,) przebadał w Nowym Jorku 49 zdrowych ochotników z grupy podwyższonego ryzyka zachorowania na chorobę Alzheimera. Ochotnicy wypełnili kwestionariusz żywieniowy na podstawie którego obliczono spożycie poszczególnych składników diety i zbadano jak większe spożycie określonych składników diety wpływa na poziom złogów beta amyloidu i metabolizm glukozy w mózgach osób nie wykazujących jeszcze objawów choroby. Osoby o zwiększonym spożyciu kwasu foliowego i beta-karotenu miały lepsze wykorzystanie glukozy natomiast większe spożycie witaminy D, witaminy B12 i kwasów omega-3 korelowało z mniejszą zawartością beta-amyloidu w mózgach uczestników badania.
Cały artykuł prof. Dariusza Stępkowskiego:
http://www.active.waw.pl/diety-pl/jestesmy-jemy/
Generalnie nauka wypracowała ogólny pogląd, że należy dostarczać wszystkich potrzebnych makro i mikro składników diety i w odpowiedniej ilości i proporcjach. Jeżeli jednak chodzi o stwierdzenie jakie ilości i proporcje są odpowiednie to panuje tu spory bałagan. Gdy myślimy o zachowaniu wraz ze starzeniem się sprawnego umysłu i wpływie naszych nawyków dietetycznych na starzenie mózgu z pomocą przychodzą nam badania epidemiologiczne wskazujące na pozytywny wpływ na zdrowie mózgu niektórych składników diety. Do tych składników należą między innymi: kwas foliowy, beta-karoten, witamina D3, kwasy omega-3, witamina B12. Ostatnio pozytywny wpływ tych składników diety został potwierdzony w badaniach z wykorzystaniem technik obrazowania mózgu w celu wykrycia złogów beta-amyloidu znacznika choroby Alzheimera oraz aktywności mózgu związanej z wykorzystaniem glukozy jako źródła energii.
Zespół badawczy prowadzony przez Lisę Mosconi (Mosconi i in. BMJ Open, 2014, 4,) przebadał w Nowym Jorku 49 zdrowych ochotników z grupy podwyższonego ryzyka zachorowania na chorobę Alzheimera. Ochotnicy wypełnili kwestionariusz żywieniowy na podstawie którego obliczono spożycie poszczególnych składników diety i zbadano jak większe spożycie określonych składników diety wpływa na poziom złogów beta amyloidu i metabolizm glukozy w mózgach osób nie wykazujących jeszcze objawów choroby. Osoby o zwiększonym spożyciu kwasu foliowego i beta-karotenu miały lepsze wykorzystanie glukozy natomiast większe spożycie witaminy D, witaminy B12 i kwasów omega-3 korelowało z mniejszą zawartością beta-amyloidu w mózgach uczestników badania.
Cały artykuł prof. Dariusza Stępkowskiego:
http://www.active.waw.pl/diety-pl/jestesmy-jemy/
Jak rozmawiać z kandydatkami i kandydatami na opiekunów naszych bliskich
Bez względu na to w jaki sposób będziemy poszukiwać opiekunki musimy
przygotować się do rozmowy kwalifikacyjnej, a to oznacza przygotowanie
pytań, jakie chcemy zadać, przedstawić nasze oczekiwania i warunki
pracy.
Rozmowę zaczynamy od podstawowych danych osobowych. Pytamy o godziny pracy, gotowość pracy np. w święta, referencje, które należy sprawdzić i wszystko co nas jeszcze interesuje (np. czy dzieci są dorosłe, czy wymagają jeszcze opieki). Ustalamy wynagrodzenie za pracę, sposób rozliczania się, warunki pracy. Trzeba pamiętać że inne kwalifikacje potrzebne są do osoby chodzącej, inne do osoby leżącej i po ustaleniu spraw podstawowych przechodzimy do pytań pozwalających poznać osobowość kandydatki/kandydata.
Zadając pytania należy kierować się potrzebami chorego, a nie rodziny.
Pytania które mogą być pomocne w podjęciu decyzji:
1) Proszę wymienić 2,3 czynności najtrudniejsze do wykonania przy chorym.
2) Którego z podopiecznych najlepiej wspomina i dlaczego.
3) Kontakty z rodziną, co było miłe, a co uciążliwe.
4) Jakie sytuacje mogą spowodować, że Pani/Pan zrezygnuje z pracy z chorym.
5) W jaki sposób powinno się przekazywać uwagi krytyczne.
6) Proszę opisać jak Pani/Pan nawiązuje Kontakt z nowymi podopiecznymi, proszę opisać taką sytuację.
7) Czy potrafi Pani/Pan organizować czas chorym. Proszę podać przykłady.
Cały tekst Danuty Jankowskiej: http://www.active.waw.pl/pl/
Rozmowę zaczynamy od podstawowych danych osobowych. Pytamy o godziny pracy, gotowość pracy np. w święta, referencje, które należy sprawdzić i wszystko co nas jeszcze interesuje (np. czy dzieci są dorosłe, czy wymagają jeszcze opieki). Ustalamy wynagrodzenie za pracę, sposób rozliczania się, warunki pracy. Trzeba pamiętać że inne kwalifikacje potrzebne są do osoby chodzącej, inne do osoby leżącej i po ustaleniu spraw podstawowych przechodzimy do pytań pozwalających poznać osobowość kandydatki/kandydata.
Zadając pytania należy kierować się potrzebami chorego, a nie rodziny.
Pytania które mogą być pomocne w podjęciu decyzji:
1) Proszę wymienić 2,3 czynności najtrudniejsze do wykonania przy chorym.
2) Którego z podopiecznych najlepiej wspomina i dlaczego.
3) Kontakty z rodziną, co było miłe, a co uciążliwe.
4) Jakie sytuacje mogą spowodować, że Pani/Pan zrezygnuje z pracy z chorym.
5) W jaki sposób powinno się przekazywać uwagi krytyczne.
6) Proszę opisać jak Pani/Pan nawiązuje Kontakt z nowymi podopiecznymi, proszę opisać taką sytuację.
7) Czy potrafi Pani/Pan organizować czas chorym. Proszę podać przykłady.
Cały tekst Danuty Jankowskiej: http://www.active.waw.pl/pl/
czwartek, 10 lipca 2014
W telewizji o prywatnych, dziennych ośrodkach pomocy dla osób starszych
To ważne, że w mediach jest coraz więcej informacji o dziennych ośrodkach pomocy dla osób starszych. Oto taki materiał: https://www.facebook.com/photo.php?v=602818396498847&set=vb.137604866353538&type=2&theater
I właśnie w Domu Dziennego Pobytu Seniora "Millowe Miejsce", prowadzonym przez trzy bohaterki tego materiału, odbędzie się najbliższe spotkanie z cyklu "Przystanek Alzheimer".
Szczegóły znajdą Państwo tutaj: http://przystanek.malibracia.org.pl/aktualnosci/zaproszenie-na-24-spotkanie-z-cyklu-przystanek-alzheimer/
I właśnie w Domu Dziennego Pobytu Seniora "Millowe Miejsce", prowadzonym przez trzy bohaterki tego materiału, odbędzie się najbliższe spotkanie z cyklu "Przystanek Alzheimer".
Szczegóły znajdą Państwo tutaj: http://przystanek.malibracia.org.pl/aktualnosci/zaproszenie-na-24-spotkanie-z-cyklu-przystanek-alzheimer/
Dawać małe nadzieje - rozmowa z psychologiem z hospicjum
Czy osoba pomagająca nieuleczalnie chorym
ludziom boi się śmierci? Kto trudniej znosi umieranie - pacjent czy jego
rodzina? Kiedy lepiej nie mówić całej prawdy, czym jest tanie
pocieszenie i czy rzeczywiście śmierć jako margines codzienności to
rzecz nowa dla naszej kultury? O tym rozmawiam z Ewą Kalińską,
psychologiem z hospicjum onkologicznego.
W którym momencie pojawia się Pani w życiu pacjentów i ich rodzin?
Wiadomo, ze najlepiej byłoby, gdybym mogła do każdego naszego pacjenta przychodzić z urzędu, bo mam taką ciekawość ludzi, chcę wiedzieć, co się dzieje na oddziale. Procedury wyglądają jednak tak, że czekam na zlecenie od lekarza i to lekarz ocenia możliwość oraz chęci kontaktu słownego ze strony pacjenta. Pojawiam się więc przede wszystkim wtedy, kiedy dostaję sygnał od onkologów. Zdarzają się także sytuacje, nie tak rzadkie, kiedy o opiekę psychologiczną nad sobą występują członkowie rodziny, czy szerzej, bliscy chorego.
Z Pani obserwacji - kto częściej potrzebuje wsparcia, sam chory, czy właśnie jego bliscy?
Tu nie ma niestety żadnych zadekretowanych prawd. Ja bardzo lubię pracę z rodziną, bo bliscy skuteczniej przyjmują pomoc. Praca z pacjentem hospicjum polega na towarzyszeniu. Na tyle, na ile pacjent jest gotowy przyjąć moją życzliwość, staram się budować kontakt, który stanowi o tym, że pacjent czuje, że jest w przyjaznym mu miejscu. Z rodzinami praca jest o tyle trudniejsza, że jak pani się pewnie domyśla, osoby bliskie są zadręczane komentarzami przez osoby poboczne, poczuciem winy werbalizowanym w sformułowaniu "oddałem ojca/matkę do hospicjum”. Ja wtedy wkraczam z korektą zgodną z moim najgłębszym przekonaniem, że nie "oddałam” tylko "powierzyłam najlepszej opiece”, ponieważ w domu, choćby nie wiem jak bardzo wypływała z miłości, opieka nie będzie profesjonalna. Ta różnica w wydźwięku słów "oddałam” a "powierzyłam” często przynosi już w pierwszych minutach rozmowy ulgę rodzinie. W słowie "oddałam” jest ocena, w słowie "powierzyłam” jest wiara w pomoc, w ulgę. Nie umiem powiedzieć, kto częściej przychodzi, czasem jest tak, że obie strony tego potrzebują, czasem pacjent nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie korzyści mogą płynąc ze spotkania z psychologiem. Pacjent jest gniewny, lęk wywołuje różne mechanizmy obronne, jednym z nich jest agresja. Kiedy się spotykamy, ja pozwalam się wyzłościć, wykrzyczeć, następuje ulga i umocnienie kontaktu, ale czasem jest tak, że moja pomoc ogranicza się do kontaktu z rodziną.
Jak to jest z pacjentami - przychodząc do hospicjum mają to poczucie, że to ostatni przystanek, ze tu się wszystko skończy, a może jest inaczej, często wierzą, że wyzdrowieją?
Wiara w wyzdrowienie to kwestia nadziei. Absolutnie nie stwarzamy nadziei na poprawę główną, bo rozbicie tego złudzenia może potem bardzo boleć. Ten komfort codzienny, świadomość, że jutro będzie kąpiel, a pojutrze szansa, że przyjedzie ktoś, kto przywiezie ulubioną szarlotkę, przyjedzie ciocia z Krakowa - to są te małe nadzieje, które tutaj możemy zapewniać. Na pytanie, czy chorzy wierzą, że zupełnie wyzdrowieją - cóż, niektórzy na pewno tak, ale my z tym nie polemizujemy. Czy hospicjum to miejsce, w którym się kończy życie? Najczęściej tak. Pracując tutaj już piętnaście lat poznałam co prawda kilka osób, które stąd wyszły, miały trochę szczęścia, ale w zasadzie tu się przychodzi na koniec życia. Nam chodzi przede wszystkim o to, by ten koniec życia był godny, by działo się to w jako takim komforcie. Wszyscy jesteśmy podszyci lękiem, tyle że tutaj mamy zespół pomocowy, który zadziała nawet jeśli coś wydarzy się w środku nocy, zaś jeśli chory jest w domu i czeka na pogotowie, to może go nie doczekać. To są te małe nadzieje, które dajemy. To, że możemy skutecznie walczyć z bólem, stanowi podstawową nadzieję naszych chorych.
Cały wywiad:
http://foch.pl/foch/1,139269,16243603,Dawac_male_nadzieje___rozmowa_z_psychologiem_z_hospicjum.html
środa, 9 lipca 2014
Poradnik "Bliżej osób z chorobą Alzheimera"
Poradnik jest co prawda adresowany do "opiekunów i terapeutów osób dotkniętych chorobą Alzheimera w II i III stadium przebywających w Domach Pomocy Społecznej", ale wiele rzeczy może także sprawdzić się w opiece domowej:
http://bystra.sadyba.org/wp-content/uploads/Bli%C5%BCej-os%C3%B3b-z-chorob%C4%85-Alzheimera.pdf
http://bystra.sadyba.org/wp-content/uploads/Bli%C5%BCej-os%C3%B3b-z-chorob%C4%85-Alzheimera.pdf
Ruszyła strona internetowa "Przystanku Alzheimer"!
Dzięki pomocy i zaangażowaniu Stowarzyszenia "mali bracia Ubogich", które od dwóch lat wspiera inicjatywę społeczną "Przystanek Alzheimer", ruszyła strona internetowa "PA". Oto jej adres: www.przystanek.malibracia.org. pl
Na stronie głównej znajdziecie Państwo informacje o ostatnich działaniach "Przystanku Alzheimer". Klikając w zakładkę "Aktualności" dotrzecie Państwo do ciekawych materiałów, które polecamy.
Przypominamy, że można się zgłaszać na kolejne, już 24. spotkanie z cyklu "Przystanek Alzheimer". Szczegóły: http://przystanek.malibracia.Na stronie głównej znajdziecie Państwo informacje o ostatnich działaniach "Przystanku Alzheimer". Klikając w zakładkę "Aktualności" dotrzecie Państwo do ciekawych materiałów, które polecamy.
wtorek, 8 lipca 2014
Powstaje test krwi prognozujący chorobę Alzheimera
Brytyjscy badacze twierdzą, że są bliscy opracowania testu krwi
pozwalającego z 87-procentową dokładnością przewidzieć rozwój choroby
Alzheimera u osób, które nie mają jeszcze żadnych objawów – informuje
pismo "Alzheimer's & Dementia".
Test, nad którym pracują specjaliści kilku brytyjskich uczelni, nie
jest jeszcze gotowy do wykorzystania w praktyce lekarskiej. Na razie
wiadomo jedynie, jak go zrobić.
Na podstawie badań około 1 tys.
osób, z których część miała łagodną demencję albo cierpiała
na chorobę Alzheimera, badaczom udało się ustalić, jakie białka we krwi
świadczą o dużym ryzyku pojawianie się objawów choroby.
Prof.
Simon Lovestone z University of Oxford twierdzi, że konieczne są dalsze
badania, by się upewnić, iż wykryte białka są faktycznym zwiastunem
choroby Alzheimera. Chodzi bowiem o prognozowanie choroby u
ludzi zdrowych, którzy nie wykazują jeszcze żadnych poważniejszych
objawów pogorszenia pamięci.
Test w pierwszej wersji może być gotowy już w 2015 r. Najpierw ma być stosowany w badaniach klinicznych.Więcej: Powstaje test krwi prognozujący chorobę Alzheimera - Rynek Zdrowia - rynekzdrowia.pl
pozwalającego z 87-procentową dokładnością przewidzieć rozwój choroby
Alzheimera u osób, które nie mają jeszcze żadnych objawów – informuje
pismo "Alzheimer's & Dementia".
Test, nad którym pracują specjaliści kilku brytyjskich uczelni, nie
jest jeszcze gotowy do wykorzystania w praktyce lekarskiej. Na razie
wiadomo jedynie, jak go zrobić.
Na podstawie badań około 1 tys.
osób, z których część miała łagodną demencję albo cierpiała
na chorobę Alzheimera, badaczom udało się ustalić, jakie białka we krwi
świadczą o dużym ryzyku pojawianie się objawów choroby.
Prof.
Simon Lovestone z University of Oxford twierdzi, że konieczne są dalsze
badania, by się upewnić, iż wykryte białka są faktycznym zwiastunem
choroby Alzheimera. Chodzi bowiem o prognozowanie choroby u
ludzi zdrowych, którzy nie wykazują jeszcze żadnych poważniejszych
objawów pogorszenia pamięci.
Test w pierwszej wersji może być gotowy już w 2015 r. Najpierw ma być stosowany w badaniach klinicznych.Więcej: Powstaje test krwi prognozujący chorobę Alzheimera - Rynek Zdrowia - rynekzdrowia.pl
niedziela, 6 lipca 2014
Zaproszenie na 24. spotkanie z cyklu "Przystanek Alzheimer"
O ośrodku w Ścinawie zrobiło się głośno po publikacji w "Polityce" tekstu "Zanim padnie ostatni as". Materiał był tematem z okładki.
"W Ścinawie nie zakleja się luster. Tutejsi pensjonariusze jeszcze nie boją się własnych odbić. Większość ośrodków alzheimerowskich to dożywotnie przytułki, gdzie już się nie leczy, tylko umieszcza" - można było przeczytać w tekście.
Autorka reportażu, Edyta Gietka, tak scharakteryzowała ośrodek w Ścinawie: "To jedno z największych w Europie Wschodniej centrów badawczo-diagnostycznych alzheimera. Od kilku lat w Ścinawie opracowuje się autorskie techniki prolongaty pamięci, których pensjonariusze uczą się na 3-miesięcznych turnusach, refundowanych przez NFZ."
Jak się pracuje w tym ośrodku? Oto jeszcze jeden cytat: "Od zeszytów wydawanych przez firmy farmaceutyczne z banalnymi szaradami typu: cytryna jest niebieska (prawda czy fałsz?), wolą lekcje ze wspomnień. To autorskie treningi ścinawskie utrwalania własnej tożsamości. Każdej lekcji przypisany jest inny etap życia. Pani wyświetla slajdy „Dzieciństwo”. Koncentrują się. (Jezusie złoty, jak to się nazywa?). Mleko. Lubiło się. A to kakao. Było drogie. To (Jezusie złoty?). Kogel-mogel. Mama ucierała. Ciuciubabka. Kapsle. Chleb z cukrem..."
To oczywiście tylko jeden z przykładów. Więcej o autorskich, innowacyjnych technikach pracy z chorymi będą mogli się Państwo dowiedzieć na 24. spotkaniu z cyklu "Przystanek Alzheimer". Odbędzie się ono w czwartek 24 lipca w godz. 18-20 w Domu Dziennego Pobytu Seniora "Millowe Miejsce" ul. Wróbla 20A. Spotkanie będzie miało charakter telekonferencji. Lekarze i terapeuci ze Ścinawy, siedzący po drugiej stronie ekranu, opowiedzą o swojej pracy i odpowiedzą na pytania uczestników zajęć.
Udział w spotkaniu jest bezpłatny. Liczba miejsc ograniczona. Zgłoszenia można przesyłać na adres: przystanekalzheimer@gmail.com lub telefonicznie: 600600186.
Jeśli ktoś pragnie otrzymać link do artykułu "Zanim padnie ostatni as" proszę zaznaczyć to w mailu.
"W Ścinawie nie zakleja się luster. Tutejsi pensjonariusze jeszcze nie boją się własnych odbić. Większość ośrodków alzheimerowskich to dożywotnie przytułki, gdzie już się nie leczy, tylko umieszcza" - można było przeczytać w tekście.
Autorka reportażu, Edyta Gietka, tak scharakteryzowała ośrodek w Ścinawie: "To jedno z największych w Europie Wschodniej centrów badawczo-diagnostycznych alzheimera. Od kilku lat w Ścinawie opracowuje się autorskie techniki prolongaty pamięci, których pensjonariusze uczą się na 3-miesięcznych turnusach, refundowanych przez NFZ."
Jak się pracuje w tym ośrodku? Oto jeszcze jeden cytat: "Od zeszytów wydawanych przez firmy farmaceutyczne z banalnymi szaradami typu: cytryna jest niebieska (prawda czy fałsz?), wolą lekcje ze wspomnień. To autorskie treningi ścinawskie utrwalania własnej tożsamości. Każdej lekcji przypisany jest inny etap życia. Pani wyświetla slajdy „Dzieciństwo”. Koncentrują się. (Jezusie złoty, jak to się nazywa?). Mleko. Lubiło się. A to kakao. Było drogie. To (Jezusie złoty?). Kogel-mogel. Mama ucierała. Ciuciubabka. Kapsle. Chleb z cukrem..."
To oczywiście tylko jeden z przykładów. Więcej o autorskich, innowacyjnych technikach pracy z chorymi będą mogli się Państwo dowiedzieć na 24. spotkaniu z cyklu "Przystanek Alzheimer". Odbędzie się ono w czwartek 24 lipca w godz. 18-20 w Domu Dziennego Pobytu Seniora "Millowe Miejsce" ul. Wróbla 20A. Spotkanie będzie miało charakter telekonferencji. Lekarze i terapeuci ze Ścinawy, siedzący po drugiej stronie ekranu, opowiedzą o swojej pracy i odpowiedzą na pytania uczestników zajęć.
Udział w spotkaniu jest bezpłatny. Liczba miejsc ograniczona. Zgłoszenia można przesyłać na adres: przystanekalzheimer@gmail.com lub telefonicznie: 600600186.
Jeśli ktoś pragnie otrzymać link do artykułu "Zanim padnie ostatni as" proszę zaznaczyć to w mailu.
sobota, 5 lipca 2014
Reportaż z zajęć z jogi śmiechu - 23. spotkania z cyklu "Przystanek Alzheimer"
Byłam jednym z uczestników sesji poświęconej jodze śmiechu, zorganizowanej w warszawskim oddziale Stowarzyszenia „mali braci Ubogich” z inicjatywy „Przystanku Alzheimer”.
Wybierając się na spotkanie zastanawiałam się, jaki też będzie miało ono przebieg, a także jak zareaguję na tego typu doświadczenie. Dla mnie pierwsze tego rodzaju w życiu. Na jogę śmiechu zwróciłam uwagę z powodu pięknej, kuszącej nazwy, kojarzącej mi się nieodłącznie z beztroską radością, pogodą ducha i uśmiechem, który gościł na mojej twarzy odkąd sięgam pamięcią. W okresie dzieciństwa spontaniczny, niczym nie hamowany śmiech był moim nieodłącznym towarzyszem. Krótka introspekcja w głąb siebie dostarczyła wystarczająco jasnych dowodów ku temu, aby uświadomić sobie, jak rzadko śmiech gości obecnie w moim życiu, a jak bardzo go pragnę i potrzebuję. Ten wewnętrzny dysonans wywołał ogromną potrzebę uczestnictwa w sesji, a zrodzona we mnie ciekawość zaprowadziła mnie na warsztaty z jogi śmiechu.
Świadomie nie sięgnęłam przed spotkaniem po żadne informacje na ten temat, czekając na to, co się wydarzy. Jedyna czynność, jaką wykonałam wcześniej, polegała na racjonalnym wywołaniu śmiechu w zaciszu własnego mieszkania. Celem poćwiczenia i przygotowania się do sesji.
To, co działo się w trakcie dwugodzinnego spotkania miało wymiar magiczny i wielce terapeutyczny. Niczym Alicja z krainy czarów mogłam przeniknąć w głąb siebie wydobywając na wierzch to, co spontaniczne, z reguły skrywane i marginalizowane. Drzwi, jako symbol graniczności otworzyły swoje podwoje na oścież, zapraszając mnie do beztroskiej zabawy i radosnego obcowania z samą sobą. To, co gwarantowało współuczestnictwo i co trzeba było zabrać ze sobą nieodłącznie, to własna zgoda i chęć na tego typu doświadczenie, które było dotąd nieznane, a które mogło wydać piękne owoce.
W podróż za wieloma uśmiechami, zarówno mimicznymi, jak i płynącymi z wyrazu oczu, zabrała nas Karin Lesiak – instruktorka jogi śmiechu – która przybyła na spotkanie wyposażona w niekończące się pomysły na wywoływanie śmiechu. Repertuar technik i metod okazał się przeogromny i wielce zaskakujący. Ona sama jako trenerka i specjalistka od śmiechu uraczyła nas cudownym humorem, pięknym, urzekającym i zaraźliwym śmiechem, który emanował z jej twarzy i przenosił się na wszystkich, którzy zebrali się tego popołudnia w sali warsztatowej.
Przed sesją odbyła się prelekcja poświęcona historii jogi śmiechu, podczas której mieliśmy okazję poznać rodowód jogi i jej dobroczynny wpływ na organizm, poświadczony badaniami naukowymi. Przenieśliśmy się do Indii – kolebki jogi śmiechu – i zapoznaliśmy się z jej twórcą drem Madaną Katarią. Dr Kataria napotykając ludzi w parkach w Bombaju zapraszał ich do uczestnictwa w wymyślonych przez siebie zajęciach takimi oto słowami: „Czy pośmiejesz się ze mną?”. Czyż można oprzeć się tak nietypowej prośbie? Mając na uwadze chociażby to, że śmiech jest szalenie zaraźliwy.
W moim umyśle cały czas do głosu dochodziła myśl dotycząca różnicy pomiędzy śmiechem spontanicznym i wywołanym świadomie. Ciekawiło mnie, jakie będą tego efekty i czy będę w stanie temu sprostać. Po godzinnej sesji okazało się, że moje obawy były bezpodstawne. Bez względu na to, jaki był stan wyjściowy, mój organizm zareagował tak samo. Udowodniłam sobie z przyjemnością, iż mogę stać się adeptką tego typu relaksacji.
Dla kogoś, kto nigdy nie kojarzył śmiechu z reakcją wywoływaną świadomie, najtrudniejszy może wydawać się ten pierwszy gest, pierwszy odruch śmiechu, wywoływany sztucznie przez nasz umysł. Gdy jednak pokona się tę barierę wewnętrzną w sobie, odważy przed sobą i w obecności innych ludzi, reszta dzieje się spontanicznie. Powoli, krok po kroku. Wystarczy zaufać osobie prowadzącej sesję. I jak uczeń w szkole pozwolić na prowadzenie siebie, a przede wszystkim stosować się do zaleceń, które w tym przypadku okazały się rozbrajające.
Sesję rozpoczęliśmy od powielania gestów instruktorki. Na początku było to ćwiczenie o charakterze próby generalnej, każdy z nas miał wybuchnąć śmiechem na życzenie i na głos. Po nim miała miejsce prezentacja uczestników zgromadzonych w kole. Każda z osób wymieniała swoje imię i ulubioną potrawę. Kiedy przyszła kolej na mnie, poczułam delikatną ekscytację i lekkie napięcie. Usłyszenie własnego śmiechu na głos odblokowało barierę wewnętrzną i pozwoliło na nieśmiałą, powolną integrację z otoczeniem oraz zgromadzonymi wokół osobami. Za sprawą aprobaty wyrażanej uroczo z ich strony. Na pełną zabawę integracyjną, a także na pewność siebie musiałam jednak jeszcze poczekać.
Stopniowo dostosowywałam się do zaleceń instruktorki, skupiając się na swoich doznaniach oraz na wskazówkach mających wywoływać śmiech. Ciekawość i powtarzalność kolejnych ćwiczeń ułatwiała zapominanie o charakterze spotkania i wciągała w jego centrum niczym magnes. Moje emocje ewoluowały, początkowo byłam grzecznym wykonawcą czyjejś woli, wyczuwając w sobie dystans i lekki opór, z biegiem czasu otwierałam się coraz bardziej wewnętrznie, co skutkowało śmiechem bardziej zbliżonym do naturalnego. Śmiech stawał się coraz donośniejszy i śmielszy. Czułam się coraz bardziej zrelaksowana i swobodna, a także coraz pewniej i odważniej uzewnętrzniałam śmiech. Można to było zauważyć w uruchamianiu nie tylko mimiki twarzy, ale także innych partii ciała, gestykulacji rąk, skinieniu głową, ruchach oczami.
Stopniowo zacieśniała się także więź pomiędzy współuczestnikami sesji. Warsztat wiązał się z przemieszczaniem w przestrzeni. Krążeniem, zmianą pozycji, chodzeniem wokół i pomiędzy uczestnikami sesji. Gry i formy zabawowe służyły wzajemnej interakcji poprzez dotyk, uśmiech skierowany do sąsiada, wybuchy śmiechu, którymi obdarzaliśmy siebie nawzajem. Istotną rolę odgrywało także klaskanie w dłonie oraz ćwiczenia oddechowe, jako ważne przerywniki w sesji. Zetknięcie dłoni służyło aktywacji nerwów, a ćwiczenia oddechowe dotleniały nasz organizm, sprzyjały relaksacji, wprowadzały elementy nieodzowne w praktykowaniu jogi, zwane pranajamą. Działały wreszcie jako przerywniki, bowiem wysiłek fizyczny związany ze śmiechem ujawnił swoje drugie dno. Bolącą przeponę, która musiała się intensywnie napracować, a w moim przypadku także bóle mięśni twarzy, które od jakiegoś czasu nie były w takim zakresie uruchamiane. Te wszystkie „dolegliwości bólowe” świadczyły o jednym, iż sesja śmiechu należała do udanych.
Wśród niezliczonej liczby pomysłów i ćwiczeń, jakimi obdarzała nas Karin Lesiak w trakcie sesji, znalazły się zabawy dziecięce wywołujące spontaniczność, ćwiczenia polegające na mimetyczności w odniesieniu do zwierząt czy ludzkich głosów, odwracające schemat rutynowych zachowań wobec sytuacji zaczerpniętych z życia codziennego i ludzkiego doświadczenia. Mające na celu odwracanie ich ciężaru gatunkowego. Służące wyśmianiu samych siebie i własnych problemów. To, jak podchodzimy na spacerze w parku do niespodzianki spadającej na nas z drzewa. Zważywszy na fakt, iż mamy na sobie nową sukienkę czy świeżo wyczyszczony garnitur.
Bawiliśmy się w ruch uliczny, uruchamialiśmy wiekowe samochody, sporo czasu spędziliśmy w myjni samochodowej przechodząc po kolei przez zmechanizowany system czyszczenia w konwencji dotykowej lub bez. Dla większości z nas, dla mnie także, atrakcyjny wydał się system dotykowy, z którego skorzystałam bardzo ochoczo. Przełamując barierę dotykową względem siebie i swoją wobec innych. To ćwiczenie było dla mnie najciekawsze i najbardziej wartościowe. Sporo radości dostarczyło mi naśladowanie śmiechu śpiewaczki operowej, angielskiej królowej czy nastolatki. A był to repertuar niezmiernie okrojony, dowiedziałam się bowiem, że na świecie rozpoznano sześćdziesiąt typów śmiechu. Wielce prześmiewczy i rozbrajający charakter miała maszyna do liczenia natężenia śmiechu, wymyślona przez Japończyków. Mierzenie śmiechu wywołało potężne salwy związane z jego wybuchem, a mnie ułatwiło eksponowanie śmiechu. Radość wielką poczułam, gdy udawaliśmy koty i inne domowe zwierzęta, spacer z psem, na którym decyzje podejmuje czworonóg, a nie jego właściciel.
Cudowne w trakcie sesji i niezwykle wartościowe dla mnie było to, że stopniowo ogarniało mnie uczucie wyzwolenia, poczucie swobody w eksponowaniu i uzewnętrznianiu swoich reakcji, ogarniający mnie spokój i pogoda ducha, a także spory przypływ dobrej, pozytywnej energii, który emanował jeszcze długo po opuszczeniu sali, w której odbywała się sesja. Jednym słowem joga śmiechu działa i polecam ją każdemu, dla kogo śmiech stanowi wartość samą w sobie. Zwłaszcza tym, którzy kochają się śmiać i tym, którym z jakiegoś powodu za bardzo nie jest do śmiechu. Śmiech wyzwala i integruje. Daje radość i wprawia w doskonały nastrój. Pozwala bywać wśród ludzi i z ludźmi.
Małgorzata Musioł
Dwujęzyczność chroni przed demencją - artykuł z blogu "Aktywni Seniorzy"
Journal Club 2014.06.26
Międzynarodowy zespół badaczy pod kierownictwem Morrisa
Freedmana 18 maja 2014 r. opublikował w czasopiśmie „Behavioural Neurology”
wyniki badań nad wpływem dwujęzyczności na wiek wystąpienia demencji. Badania
przeprowadzono w Toronto i Montrealu (Kanada) i w Hajdarabadzie (Indie).
Potwierdziły one wcześniejsze doniesienia o ochronnym
wpływie dwujęzyczności i wykazały, że w każdym z miast grupa osób dwujęzycznych
później zapadała na demencję (nawet o 5 lat). Stwierdzono też, że im więcej
języków używali pacjenci, tym ochronny efekt był wyraźniejszy.
Długotrwałe używanie naprzemiennie wielu języków
prawdopodobnie buduje w mózgu tak zwaną rezerwę poznawczą kompensującą ubytki
sprawności pojawiające się w procesie starzenia mózgu.
Prof. Dariusz
Stępkowski
Polecamy także inne materiały z blogu poświęconego
problematyce choroby Alzheimera:
Subskrybuj:
Posty (Atom)