Wracają z basenu, a matka, z którą Joanna dzieli pokój, wyciąga z torby
mokrego pampersa i kładzie na kaloryfer. Joanna: "Co robisz?", a ona:
"Wyschnie i będzie jak nowy, nie stać mnie na świeżą pieluchę".
2007 rok. Joanna jest młodą, zdrową, nieźle zarabiającą matką dwóch
synów. Starszy Antek ma dwa i pół roku, mały Alek - sześć miesięcy.
Zaczyna jeść łyżeczką, raczkować, świetnie się rozwija.
Gdyby wówczas ktoś powiedział Joannie, z czym przyjdzie jej się zmierzyć, nie uwierzyłaby.
Joanna codziennie spaceruje z Alkiem w wózku po warszawskim
Ursynowie. Zawsze korzysta z pasów dla pieszych, ale tego dnia one nie
zapewnią jej bezpieczeństwa. Gdy przechodzi przez jezdnię, w wózek
uderza rozpędzony samochód. Ułamki sekund i Alek ląduje 200 metrów dalej
na asfalcie. Matka z rozpaczy niemal traci przytomność.
Pierwszy raz spotykam Joannę w październiku br. pod kancelarią
premiera. Ubrana w różową puchową kurtkę, czapkę z daszkiem i
biało-różowe legginsy przeskakuje z zimna z nogi na nogę. Przyszła tu,
by wesprzeć innych rodziców dzieci niepełnosprawnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz