środa, 17 grudnia 2014

Poruszający artykuł w "GW": "Te matki dostają 1000 zł od państwa. Myślicie, że się lenią w domu i malują paznokcie?"

Wracają z basenu, a matka, z którą Joanna dzieli pokój, wyciąga z torby mokrego pampersa i kładzie na kaloryfer. Joanna: "Co robisz?", a ona: "Wyschnie i będzie jak nowy, nie stać mnie na świeżą pieluchę".
2007 rok. Joanna jest młodą, zdrową, nieźle zarabiającą matką dwóch synów. Starszy Antek ma dwa i pół roku, mały Alek - sześć miesięcy. Zaczyna jeść łyżeczką, raczkować, świetnie się rozwija.
Gdyby wówczas ktoś powiedział Joannie, z czym przyjdzie jej się zmierzyć, nie uwierzyłaby.
Joanna codziennie spaceruje z Alkiem w wózku po warszawskim Ursynowie. Zawsze korzysta z pasów dla pieszych, ale tego dnia one nie zapewnią jej bezpieczeństwa. Gdy przechodzi przez jezdnię, w wózek uderza rozpędzony samochód. Ułamki sekund i Alek ląduje 200 metrów dalej na asfalcie. Matka z rozpaczy niemal traci przytomność.
Pierwszy raz spotykam Joannę w październiku br. pod kancelarią premiera. Ubrana w różową puchową kurtkę, czapkę z daszkiem i biało-różowe legginsy przeskakuje z zimna z nogi na nogę. Przyszła tu, by wesprzeć innych rodziców dzieci niepełnosprawnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz