Tekst pochodzi ze strony: https://www.facebook.com/pages/Munus-kreatywni-opiekunowie/246620932166771 i jest publikowany za zgodą autorki.
Zosia tak jak Pablo Picasso, ma swojego
gołębia. Na balkonie. Gołąb wysiaduje jajka w koszu, w którym latem
sadzę pelargonie. Nie wychodzimy na balkon, żeby nie przeszkadzać. Zosię
codziennie cieszy i zaskakuje widok wysiadującego ptaka. Wspina
się na palce, żeby go lepiej widzieć i przeciera szyby w oknie. Bardzo
dyskretnie. Czuje się ważna i potrzebna. Sypie ziarno do miski, którą
potem wystawiam na balkon. Zosia pierwsza dostrzega świeżo wyklute,
nieopierzone pisklę. Nie potrafi już o tym opowiedzieć. Prowadzi nas
tylko do okna. Martwię się, jak zareaguje na nieobecność gołębi.
Przecież niedługo odlecą i zostawią puste gniazdo. Próbuję wymyśleć
jakiś ekwiwalent tego nieuniknionego braku. Ale gdy ptasia rodzina,
któregoś dnia, opuszcza nasz balkon, Zosia nie sprawdza i nie szuka ich
obecności. Minęła w swojej podróży ten świat. W pewnym sensie to
zbawienne i sprawiedliwe, że zapomina równolegle to, co trzeba ocalić i
też to, co zbędne lub przykre. W czysto potocznym sensie - mnie już nie
pamięta. Nie potrafi powiedzieć kim jestem ani dlaczego jestem.
Chciałabym przekazać jej pewność, że będę jej towarzyszyć, że nie zniknę
jak te balkonowe gołębie, ale nie wiem jak to zrobić…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz