środa, 23 kwietnia 2014

"Tirli - tirli czyli ja, Zosia i Alzheimer" (odc. 28)

Tekst pochodzi ze strony: https://www.facebook.com/pages/Munus-kreatywni-opiekunowie/246620932166771 i jest publikowany za zgodą autorki.

Wiosna nie jest oczywista. Najbardziej lubię ją za jej niejednoznaczność, za zmiany i barwy. Tegoroczna wiosna ma dla mnie kolor błękitny, tak jak mój gips. Syntetyczny. Na prawej ręce, z powodu zapalenia ścięgna. To jest moje ograniczenie. Cichutkie memento. Albo raczej znak stop. Zosia ma dziesiątki takich ograniczeń. Żyje z nimi. Budzi się rano nie pamiętając o nich, ale one towarzyszą i określają jej życie. Na pewno wiem, że Zosia nie czuje zapachów. Aromatów wiosny. Woni świeżego chleba. Nie poznaje…nie potrafi…nie rozumie. Zosia czuje…przeczuwa…domyśla się. Słyszy muzykę i słucha muzyki. Potrzebne są jej moje słowa, najbardziej potoczne i codzienne: „a teraz”, „już jesteśmy po”, „jeszcze raz”. Zosia oddala ból. Jest gdzieś tam daleko. Nie potrafi opowiedzieć co ją boli, nie rozumie, że powinna. Byłoby mi łatwiej. Moja mama widzi fragmenty rzeczywistości. Wybiórczo traktuje obraz świata. Uśmiecha się nieoczekiwanie do różnych jego części. To taka moja wyliczanka: ona czuje, ona dotyka, ona patrzy, ona słucha...Rozmyślania o jej zmysłach.
- Zosiu, idziemy na balkon.
Na balkonie, kiedyś dla dzieci a dzisiaj dla Zosi mam w dużych wiklinowych koszach, pobudzającą roślinną kompozycję. Kwitną tulipany. Zosia trochę patrzy, ale raczej nie. Opowiadam, pokazuję mamie czerwony tulipan.
- A to jaki kolor?
- Taki. - mówi Zosia.
A na to wszystko świeci słońce, niebo jest niebieskie. Czujemy się dobrze ze sobą. Odpoczywamy. Patrząc w słońce, mrużymy oczy i nie widzimy kapitana na horyzoncie. Wiosną wszystko jest łatwiejsze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz