wtorek, 4 marca 2014

"Tirli - tirli czyli ja, Zosia i Alzheimer" (odc. 21)

Tekst pochodzi ze strony: https://www.facebook.com/pages/Munus-kreatywni-opiekunowie/246620932166771 i jest publikowany za zgodą autorki.

Zosia tak jak Pablo Picasso, ma swojego gołębia. Na balkonie. Gołąb wysiaduje jajka w koszu, w którym latem sadzę pelargonie. Nie wychodzimy na balkon, żeby nie przeszkadzać. Zosię codziennie cieszy i zaskakuje widok wysiadującego ptaka. Wspina się na palce, żeby go lepiej widzieć i przeciera szyby w oknie. Bardzo dyskretnie. Czuje się ważna i potrzebna. Sypie ziarno do miski, którą potem wystawiam na balkon. Zosia pierwsza dostrzega świeżo wyklute, nieopierzone pisklę. Nie potrafi już o tym opowiedzieć. Prowadzi nas tylko do okna. Martwię się, jak zareaguje na nieobecność gołębi. Przecież niedługo odlecą i zostawią puste gniazdo. Próbuję wymyśleć jakiś ekwiwalent tego nieuniknionego braku. Ale gdy ptasia rodzina, któregoś dnia, opuszcza nasz balkon, Zosia nie sprawdza i nie szuka ich obecności. Minęła w swojej podróży ten świat. W pewnym sensie to zbawienne i sprawiedliwe, że zapomina równolegle to, co trzeba ocalić i też to, co zbędne lub przykre. W czysto potocznym sensie - mnie już nie pamięta. Nie potrafi powiedzieć kim jestem ani dlaczego jestem. Chciałabym przekazać jej pewność, że będę jej towarzyszyć, że nie zniknę jak te balkonowe gołębie, ale nie wiem jak to zrobić…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz