wtorek, 4 marca 2014

"Tirli - tirli czyli ja, Zosia i Alzheimer" (odc. 22)

Tekst pochodzi ze strony: https://www.facebook.com/pages/Munus-kreatywni-opiekunowie/246620932166771 i jest publikowany za zgodą autorki.

Razem robimy wszystko. Indywidualnie Zosia zajmuje się sztuką nowoczesną. Została performerką. Swoje dzieła montuje na okrągłym, dużym stole. Najważniejszą częścią jej działań artystycznych jest przenoszenie różnych przedmiotów. Komponowanie także. Zawsze zaskakujące. Najciekawsze z „dzieł” składało się z obgryzionej psiej zabawki, małej poduszki, ubłoconego buta, serwetki i gazety. Obserwuję ją z progu pokoju. Jest bardzo pochłonięta przenoszeniem i ustawianiem. Odkrywa przy tym, tylko dla niej istotny sens tych starań. Nie widzę jej świata. Ona inaczej widzi mój. Obydwie jesteśmy związane jedną drogą i wspólnotą uczuć. Moje są definiowalne, jej – choć podobne do moich – są już poza logiką słów. Ustawia te swoje kompozycje z takim skupieniem, że myślę o nich z szacunkiem. Za sam trud doniesienia w jedno miejsce, zgromadzone przedmioty zyskują nowy, inny wymiar. Potem Zosia idzie myć ręce. Ta czynność jest realna, w pełni świadoma i powtarzana bardzo często w ciągu dnia. Pamięta kolejność tej czynności. Odkręcanie i zakręcanie wody. Dzisiaj mama uśmiecha się i patrzy mi w oczy. Przytomnie i nie z oddali. Bardzo znaczące i przejmujące są te spojrzenia. Czasami sięgają w głąb duszy. Pewnie dlatego, że coraz rzadziej udaje się Zosi tak spojrzeć. Codzienność jest oswojona. Jednak każdy dzień przynosi jakąś maleńką stratę. Dni wypełnione pracą i staraniem są łatwiejsze. Jest w nich łagodność i spokój. Kapitan Alzheimer kręci sterem od niechcenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz