Gdy znienacka poprosić ludzi by położyli
rękę na tej części ciała gdzie ich zdaniem znajduje się centrum ich
świadomości to z reguły kładą rękę na czole. Nie na sercu, nie na
splocie słonecznym ani nie na brzuchu – nie mówiąc już o innych mniej
ważnych częściach ciała. I trudno się dziwić. To w głowie przecież
znajdują się organy najważniejszych zmysłów; zmysłu wzroku, zmysłu
słuchu, węchu i smaku a także niezwykle czułe organy dotykowe takie jak
wargi, język, policzki. To z głowy – ściśle mówiąc z ust – wydobywają
się tak ważne w naszych relacjach z innymi ludźmi dźwięki mowy. Częścią
głowy jest twarz nasza legitymacja i identyfikator na całe życie. W
dodatku w części czaszkowej głowy znajduje się mózg. Wspaniały, jedyny w
swoim rodzaju, potężny komputer stanowiący magazyn pamięci, zadań,
planów, aspiracji, pragnień, woli, emocji, poglądów i przekonań jednym
słowem wszystkiego co składa się na nasze poczucie tożsamości. Stracić
głowę, dać głowę, złożyć głowę albo stracić twarz to zwroty występujące w
najpoważniejszych groźbach przysięgach i zaklęciach. Ze wszystkich tych
i jeszcze zapewne z paru innych powodów głowa jest dla większości ludzi
– przynajmniej tych żyjących w naszym kręgu kulturowym – najważniejszą
częścią ciała a dla wielu staje się jakby całym ciałem. W każdym razie
mamy tendencję traktować cała resztę organizmu jak kłopotliwy acz
konieczny dodatek do głowy lub zgoła jak rodzaj mniej lub bardziej
udanego postumentu podtrzymującego ową, drogocenną głowę. I nie byłoby w
tym nic złego gdyby nie to, że głowie przewraca się w głowie i zaczyna
traktować ciało tak jak by było przedmiotem, jej własnością,
niewolnikiem. I tak na przykład, gdy głowa chce aby ciało odpowiadało
obowiązującym estetycznym standardom to gotowa jest biedne ciało
zagłodzić, wciskać w niewygodne ubrania albo zamęczyć na siłowni i
nadmuchać anabolikami a nawet poddać przykrym zabiegom chirurgicznym.
Jeśli głowę coś dręczy to nie pytając ciała o zgodę albo zmusza je do
picia zbyt dużych ilości alkoholu albo do oddychania dymem tlącego się
tytoniu albo do jedzenia ogromnych ilości potraw, albo do brania
narkotyków albo do nadużywania seksu – albo wreszcie do niewolniczej
pracy ponad wszelką miarę. Jednym słowem głowa nie licząc się z niczym,
nagminnie używa i nadużywa ciała dla swoich głowo-centrycznych celów.
Zdominowane przez głowę, a przez to niejako pozbawione głowy ciało
początkowo przyjmuje postawę uległego dziecka, które robi pokornie
wszystko co mu każą w nadziei, że dzięki temu, z czasem zasłuży sobie na
jakieś lepsze traktowanie, odrobinę troski i uwagi a być może nawet na
jakąś pochwałę i uznanie. Na ogół jednak czeka na próżno. Gdy po wielu
latach starań ciało utraci nadzieję to zaczyna się buntować; „Skoro
głowo przyzwyczaiłaś mnie do papierosów, alkoholu, nadmiaru pracy (
itd., itp.) to teraz będę to robić i tego się domagać czy chcesz czy nie
chcesz. A jeśli mi tego spróbujesz odmówić to dopiero ci dam popalić! ”
– mówi ciało do głowy, czyli krótko mówiąc, wpada w jakieś
uzależnienie. Albo, jak wiele odpuszczonych dzieci, które nie mogą się
doczekać na troskę i uwagę mimo starań i spełniana oczekiwań rodziców,
wpada na pomysł, że prędzej dostanie to czego potrzebuje sprawiając
kłopoty i – zaczyna chorować. I wtedy głowa ma ból głowy. A jak ciało
się zaweźmie w chorowaniu to już prawie na nic innego głowa nie ma czasu
tylko zajmuje się chorującym ciałem – choć lekarze często twierdzą, że
„tak naprawdę” czyli somatycznie, ciału nic nie dolega. Dlatego takie
dolegliwości ciała nazywa się psycho-somatycznymi . Takie dolegliwości,
choć uciążliwe i przykre to jeszcze pół biedy bo one są po to aby głowa
zrozumiała, że najwyższy czas się z ciałem zacząć dogadywać. Gorzej gdy
ciało jest zbyt pokorne i nie buntując się, ofiarnie służy złemu panu
zbyt długo – aż do wyczerpania. Wtedy choruje już nie psycho-somatycznie
ale somatycznie i wymaga zabiegów, troski i opieki o jakich głowie się
nie śniło. Często wtedy dopiero głowa zaczyna sobie zdawać sprawę, że
bez ciała nie przeżyje i że cały jej splendor i osiągnięcia rzeczywiście
opierają się na jego zdrowiu i kondycji.
Nie dobrze jest więc proces
dogadadywania się głowy z ciałem odkładać ciągle na później.
Psychoimmunologia właśnie temu, nieraz trudnemu dialogowi w dużej mierze
służy. Dzięki niej głowa może się nauczyć, już jeśli nie szacunku i
wdzięczności dla ciała, to z pewnością dobrej instrukcji obsługi tego
niezwykłego i skomplikowanego urządzenia, od którego dobrego
funkcjonowania tak wiele w naszym życiu i pracy zależy. W następnych
odcinkach uchylimy rąbka tajemnicy naszej unikalnej instrukcji obsługi w
postaci programu „Osiem razy O”.
Wojciech Eichelberger
Dyrektor Instytutu Psychoimmunologii
źródło: www.ipsi.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz