środa, 7 sierpnia 2013

Rozmowa głowy z ciałem (tekst Wojciecha Eichelbergera)

Gdy znienacka poprosić ludzi by położyli rękę na tej części ciała gdzie ich zdaniem znajduje się centrum ich świadomości to z reguły kładą rękę na czole. Nie na sercu, nie na splocie słonecznym ani nie na brzuchu – nie mówiąc już o innych mniej ważnych częściach ciała. I trudno się dziwić. To w głowie przecież znajdują się organy najważniejszych zmysłów; zmysłu wzroku, zmysłu słuchu, węchu i smaku a także niezwykle czułe organy dotykowe takie jak wargi, język, policzki. To z głowy – ściśle mówiąc z ust – wydobywają się tak ważne w naszych relacjach z innymi ludźmi dźwięki mowy. Częścią głowy jest twarz nasza legitymacja i identyfikator na całe życie. W dodatku w części czaszkowej głowy znajduje się mózg. Wspaniały, jedyny w swoim rodzaju, potężny komputer stanowiący magazyn pamięci, zadań, planów, aspiracji, pragnień, woli, emocji, poglądów i przekonań jednym słowem wszystkiego co składa się na nasze poczucie tożsamości. Stracić głowę, dać głowę, złożyć głowę albo stracić twarz to zwroty występujące w najpoważniejszych groźbach przysięgach i zaklęciach. Ze wszystkich tych i jeszcze zapewne z paru innych powodów głowa jest dla większości ludzi – przynajmniej tych żyjących w naszym kręgu kulturowym – najważniejszą częścią ciała a dla wielu staje się jakby całym ciałem. W każdym razie mamy tendencję traktować cała resztę organizmu jak kłopotliwy acz konieczny dodatek do głowy lub zgoła jak rodzaj mniej lub bardziej udanego postumentu podtrzymującego ową, drogocenną głowę. I nie byłoby w tym nic złego gdyby nie to, że głowie przewraca się w głowie i zaczyna traktować ciało tak jak by było przedmiotem, jej własnością, niewolnikiem. I tak na przykład, gdy głowa chce aby ciało odpowiadało obowiązującym estetycznym standardom to gotowa jest biedne ciało zagłodzić, wciskać w niewygodne ubrania albo zamęczyć na siłowni i nadmuchać anabolikami a nawet poddać przykrym zabiegom chirurgicznym. Jeśli głowę coś dręczy to nie pytając ciała o zgodę albo zmusza je do picia zbyt dużych ilości alkoholu albo do oddychania dymem tlącego się tytoniu albo do jedzenia ogromnych ilości potraw, albo do brania narkotyków albo do nadużywania seksu – albo wreszcie do niewolniczej pracy ponad wszelką miarę. Jednym słowem głowa nie licząc się z niczym, nagminnie używa i nadużywa ciała dla swoich głowo-centrycznych celów. Zdominowane przez głowę, a przez to niejako pozbawione głowy ciało początkowo przyjmuje postawę uległego dziecka, które robi pokornie wszystko co mu każą w nadziei, że dzięki temu, z czasem zasłuży sobie na jakieś lepsze traktowanie, odrobinę troski i uwagi a być może nawet na jakąś pochwałę i uznanie. Na ogół jednak czeka na próżno. Gdy po wielu latach starań ciało utraci nadzieję to zaczyna się buntować; „Skoro głowo przyzwyczaiłaś mnie do papierosów, alkoholu, nadmiaru pracy ( itd., itp.) to teraz będę to robić i tego się domagać czy chcesz czy nie chcesz. A jeśli mi tego spróbujesz odmówić to dopiero ci dam popalić! ” – mówi ciało do głowy, czyli krótko mówiąc, wpada w jakieś uzależnienie. Albo, jak wiele odpuszczonych dzieci, które nie mogą się doczekać na troskę i uwagę mimo starań i spełniana oczekiwań rodziców, wpada na pomysł, że prędzej dostanie to czego potrzebuje sprawiając kłopoty i – zaczyna chorować. I wtedy głowa ma ból głowy. A jak ciało się zaweźmie w chorowaniu to już prawie na nic innego głowa nie ma czasu tylko zajmuje się chorującym ciałem – choć lekarze często twierdzą, że „tak naprawdę” czyli somatycznie, ciału nic nie dolega. Dlatego takie dolegliwości ciała nazywa się psycho-somatycznymi . Takie dolegliwości, choć uciążliwe i przykre to jeszcze pół biedy bo one są po to aby głowa zrozumiała, że najwyższy czas się z ciałem zacząć dogadywać. Gorzej gdy ciało jest zbyt pokorne i nie buntując się, ofiarnie służy złemu panu zbyt długo – aż do wyczerpania. Wtedy choruje już nie psycho-somatycznie ale somatycznie i wymaga zabiegów, troski i opieki o jakich głowie się nie śniło. Często wtedy dopiero głowa zaczyna sobie zdawać sprawę, że bez ciała nie przeżyje i że cały jej splendor i osiągnięcia rzeczywiście opierają się na jego zdrowiu i kondycji.
Nie dobrze jest więc proces dogadadywania się głowy z ciałem odkładać ciągle na później. Psychoimmunologia właśnie temu, nieraz trudnemu dialogowi w dużej mierze służy. Dzięki niej głowa może się nauczyć, już jeśli nie szacunku i wdzięczności dla ciała, to z pewnością dobrej instrukcji obsługi tego niezwykłego i skomplikowanego urządzenia, od którego dobrego funkcjonowania tak wiele w naszym życiu i pracy zależy. W następnych odcinkach uchylimy rąbka tajemnicy naszej unikalnej instrukcji obsługi w postaci programu „Osiem razy O”.
Wojciech Eichelberger 
Dyrektor Instytutu Psychoimmunologii
źródło: www.ipsi.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz