"Tygodnik Powszechny" podejmuje trudny temat testamentu życia. Rzecz wciąż czeka na ustawowe rozwiązanie.
O odchodzeniu, o uporczywej terapii, o tym, czym jest przywilej
terapeutyczny i czy przed chorującymi można ukrywać prawdę o stanie ich
zdrowia dziennikarz "TP" rozmawiał z ks. Janem Kaczkowskim, założycielem hospicjum.
Ks. Kaczkowski, sam chorujący na raka (rozmowę z nim, nagrodzoną potem
Nagrodą im. Barbary Łopieńskiej, przeczytać można pod adresem
powszech.net/kskaczkowski), mówi:
"Kiedyś zostałem wezwany do
pacjenta z nowotworem wewnątrz jamy ustnej. Był zupełnie przytomny,
wyspowiadał się, przyjął komunię, udzieliłem namaszczenia i nagle zaczął
się tym guzem dusić.
Z pielęgniarką, z którą do niego przyszedłem,
zadzwoniliśmy do lekarza. Powiedział, że do wenflonu mamy podać środki
zwiotczające. Nie pomagało, pacjent na naszych oczach dusił się, rodzina
w panice. Poleciłem pielęgniarce podwoić dawkę, a potem doszła jeszcze
jedna i jeszcze jedna. Byłem świadomy, że taka ilość może spowodować
zatrzymanie akcji serca. I tak też się stało, ale wychodząc z domu tego
człowieka, ani przez sekundę nie czułem się winny.
Uczyniłem
wszystko, co było w mojej mocy, aby nie umierał w koszmarnych
męczarniach. Gdybym w sposób zamierzony podał tego leku więcej lub podał
go szybciej, byłbym winien eutanazji. To delikatna różnica, ale
konstytutywny jest tu nie tyle efekt, ile intencja."
Dalej ks. Kaczkowski mówi: „Nie chciałbym
natarczywej terapii, która uczyniłaby mnie grubym od sterydów misiem,
nie zawsze kontrolującym swoje zachowania”.
- Nie wiem, czy poddam się kolejnej operacji. Zwłaszcza
że po tej drugiej trudno było mnie wybudzić, doszła zatorowość
krążeniowo-płucna. Niemęsko byłoby przekręcić się z powodu banalnej
zatorowości. Więc na dzisiaj operacji mam dość, chcę odpocząć - dyrektor
hospicjum w Pucku, bioetyk, 36-letni duchowny, u którego nieco ponad
rok temu wykryto nieuleczalnego glejaka mózgu, opowiada „Tygodnikowi
Powszechnemu” o testamencie życia. W rozmowie z Katarzyną Kubisiowską
ks. Jan Kaczkowski mówi, dlaczego to pacjent powinien decydować, jak
powinna przebiegać jego terapia, w tym: kiedy od niej odstąpić.
Według ks. Kaczkowskiego testament życia – możliwość decydowania
pacjenta o zakresie terapii – powinna być ustawowo zapisana. - W krajach
anglosaskich przed wielu laty wprowadzono protokół DNR, punkt po
punkcie, bardzo precyzyjnie określający, kiedy nie należy podejmować
reanimacji – tłumaczy. – Tę procedurę warto byłoby skopiować na grunt
polski. Ale ustawa o testamencie życia to coś jeszcze innego. Jej
opracowanie potrzebuje tęgich głów. Bo należałoby zdefiniować, kiedy
kończy się terapia, a zaczyna uporczywość terapeutyczna”.
- Wykluczenie eutanazji spośród dopuszczalnych form odejścia z grona
żyjących nie musi oznaczać potępienia „testamentów życia” – pisze w
najnowszym „Tygodniku” s. Barbara Chyrowicz, filozofka, etyczka i
wykładowczyni KUL.
żródła: http://tygodnik.onet.pl/32,0,81156,testament_zycia_kto_zdecyduje_o_naszej_smierci,artykul.html
https://www.facebook.com/TygodnikPowszechny?fref=ts
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz