wtorek, 22 kwietnia 2014

Szpital nie pomoże chorej na alzheimera

Chora na alzheimera pani Anna wyszła ze szpitala i w szlafroku błąkała się po okolicy. W szpitalu nikt nie zauważył, że kobieta wychodzi. Do jej doglądania mąż zatrudnił dodatkowych ludzi, bo od pielęgniarki usłyszał, że żony powinien pilnować sam.
71-letni pan Adam z Wrocławia na co dzień opiekuje się żoną sam: pani Anna jest niemal całkowicie samodzielna, ma jednak problemy z pamięcią.

Wyszła ze szpitala, nikt nie zauważył

Kiedy w ubiegłą środę z powodu skoków poziomu cukru trafiła do wrocławskiego szpitala przy ul. Koszarowej, mężczyzna nadal starał się być przy niej praktycznie przez cały dzień. W czwartek około godz. 17 pojechał jednak na chwilę do domu.
- Wróciłem po mniej więcej godzinie. Żony nie ma. Pytam pielęgniarek, a one mówią: "My też jej szukamy". Bardzo się przestraszyłem - opowiada pan Adam.
Kobieta odnalazła się po półgodzinie od momentu, w którym zauważono jej zaginięcie. Błąkała się po ulicy Czajkowskiego - kilkaset metrów od szpitala. Dwóm kobietom, które zwróciły na nią uwagę, powiedziała, że szuka męża.
- To te panie zawiozły żonę z powrotem do szpitala. Z tego wszystkiego nie wziąłem od nich nawet numeru telefonu, a bardzo chciałbym im jeszcze raz, na spokojnie, podziękować. Mówiły, że też mają w rodzinie osobę chorą na alzheimera. Być może dlatego zareagowały. Myślę, że nie były jedynymi osobami, które widziały błąkającą się w szlafroku przy takiej pogodzie - mówi pan Adam.

Szpital nie czuje się winny

Dodaje, że choć historia zakończyła się szczęśliwie, ma ogromny żal do szpitala. Wieczorem poszedł porozmawiać z lekarką dyżurną i pielęgniarkami. Nie usłyszał przeprosin. - Lekarka dyżurna nawet nie poszła żony obejrzeć, zbadać. Na wieczornym obchodzie przyłożyła tylko słuchawkę.
Od pielęgniarki pan Adam dowiedział się, że to on odpowiada za żonę i to on powinien jej pilnować.
Urszula Małecka, rzeczniczka szpitala przy ul. Koszarowej, wyjaśnia, że - zgodnie z regulaminem - pacjent nie może opuszczać oddziału bez zezwolenia. - Jednak w ciągu dnia oddziały dla dorosłych i szpital są otwarte. Pacjenci mają prawo wyjść na spacer do parku, bufetu czy do kiosku, który znajduje się poza szpitalem. Nikt ich nie zatrzymuje, bowiem personel mógłby być posądzony o stosowanie przymusu bezpośredniego - mówi rzeczniczka.
Dodaje, że dotyczy to wszystkich osób dorosłych, które nie są osobami ubezwłasnowolnionymi, mają prawo do swobodnego poruszania się. A tak właśnie było w przypadku pani Anny.
- Pielęgniarki nie mają możliwości dopilnować każdego pacjenta. W przypadku pacjentów w zaawansowanym stadium choroby Alzheimera personel ma ułatwione zadania, ponieważ są to zwykle osoby leżące, nieporuszające się o własnych siłach - zauważa rzeczniczka.

400 zł za noc opieki

Po rozmowie z lekarzem pan Adam zorientował się, że nawet w ciągu nocy nie może być spokojny o żonę. Zaproponowano mu, by nocował w szpitalu. Wystraszony mężczyzna wynajął pielęgniarkę z agencji pielęgniarek, której zapłacił 400 złotych za 10 godzin nocnego czuwania przy łóżku żony.
Za kolejną noc takiej opieki zapłacił 300 złotych, a za czuwanie w ciągu dnia - 150 zł. - W piątek w portfelu miałem ponad tysiąc złotych, w poniedziałek portfel był już pusty. Na szczęście żonę po weekendzie wypisano ze szpitala, jest już ze mną w domu - cieszy się mężczyzna.

Rzecznik praw pacjenta zbada sprawę

O zdarzeniu powiadomiliśmy rzecznika praw pacjenta Krystynę Barbarę Kozłowską, która wszczęła postępowanie wyjaśniające. - Pacjentka cierpi na chorobę Alzheimera, co powinno uczulić personel medyczny na ewentualne trudne do przewidzenia zachowania - uważa pani minister.
Dodaje, że każdy szpital, zapewniając bezpieczeństwo hospitalizacji, powinien brać pod uwagę indywidualną sytuację zdrowotną pacjenta.
Z żądaniem wyjaśnień zwrócił się do szpitala także dolnośląski urząd marszałkowski. Jarosław Maroszek, dyrektor Departamentu Polityki Zdrowotnej, stwierdza, że z otrzymanych wyjaśnień wynika, że szpital zapewnia pacjentowi opiekę na oddziale, na którym przebywa pacjent (poza oddziałem już nie). A pacjent w każdej chwili ma prawo oddział opuścić.
Cały artykuł: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,15814593,Chorej_na_alzheimera_zony_pilnuj_sam__Szpital_nie.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz