Tekst pochodzi ze strony: https://www.facebook.com/pages/Munus-kreatywni-opiekunowie/246620932166771 i jest publikowany za zgodą autorki.
Dzisiaj jest mój osobisty dzień kobiet. Na
krótko przed oficjalnym. Siadam w moim kuchennym azylu. O szarej
godzinie z kubkiem kawy. To jedyna część dnia, kiedy mogę być sama ze
swoimi myślami. Próbuję spojrzeć na wszystko z boku. Policzyć to,
co się udało, i to czego nie zrobiłam, bo nie umiałam albo zwyczajnie
nie chciało mi się. Jestem pracowita, chociaż nie wychodzę do pracy.
Sama dla siebie prowadzę tajne komplety. Językowe, psychologiczne. W
obronie przed chorobą. To oczywiste. Wędruję gdzieś po bezdrożach
obowiązków. Jak Scarlett O’Hara odkładam myślenie o problemach na jutro.
Jestem rodzinnym opiekunem, jestem opiekunem rodziny, to jest początek i
granica mojego jestem. Na dzisiaj. Przecież najpiękniejsze jeszcze
przede mną. W ten mój osobisty dzień kobiet próbuję zatrzymać czas na
godzinę. Śpiący dom dodaje mi energii. A czas naprawdę płynie wolniej.
Chcę myśleć o sobie dobrze, ale to raczej nudne zajęcie.
Zbieram siły.
Zatrzymany czas to luksus myślenia o przeszłości. O kobietach mojej
rodziny: mazurskiej babci Ernie, która sama nauczyła się mówić i czytać p
polsku i prababci Franciszce, podróżniczce spod krakowskiej wsi.
Franciszka wyruszyła z maleńkim dzieckiem do Chicago, wróciła do Polski
po 4 latach z dwiema córeczkami, żeby kupić gospodarstwo. Pradziadek
miał przyjechać potem. Nie zdążył przed śmiercią żony i starszej córki.
Umarły na grypę „hiszpankę”. Została moja babcia Stasia, mama mojej
mamy.
To są moce niezwykłe, pozwalają na dystans do własnego życia.
Zakazują użalania się nad sobą. Wskazują drogę. Zaraz wyruszę do swoich
obowiązków. Przestanę milczeć i zacznę mówić. Gdzieś otworzyły się
drzwi. Mój osobisty dzień kobiet się skończył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz