wtorek, 21 stycznia 2014

"Tirli - tirli czyli ja, Zosia i Alzheimer" (odc. 4)

Tekst pochodzi ze strony: https://www.facebook.com/pages/Munus-kreatywni-opiekunowie/246620932166771 i jest publikowany za zgodą autorki.

Byłam w sklepie. Telefon od sąsiadki był z krótką informacją. Mama stoi na balkonie i prosi przechodniów o pomoc, jest głodna i sama od kilku dni. Pobiegłam. Bardzo szybko. Pędziłam. Balkon. Mieszkanie jest na pierwszym piętrze. Drzwi mieszkania starannie zamykałam przed wyjściem. Nie było mnie 20 minut. Wchodzę do mieszkania. Mama zdenerwowana, siedzi w kuchni przy stole. Pyta bardzo poważnie: „Gdzie pani była?”. Pani. Awansowałam. Kapitan Alzheimer wydał nowe rozkazy. Płyniemy po wzburzonym morzu. Mama jest Zosią. Pyta o swojego tatusia. Staram się wszystko zrozumieć. Tłumaczę Zosi – „tatuś niedługo przyjdzie, wszystko dobrze zrobiłaś, Zosiu…” Mama pyta o to samo. Jeszcze raz. Jeszcze raz. Jeszcze raz. Ogarnia mnie irytacja. Wchodzę do pokoju, zamykam otwarty balkon. Jeszcze dziś, mój mąż Marek zamontuje zamek podklamkowy. Uspakajam się. Wiem, że muszę odwrócić jej uwagę, zmienić temat. Włączam muzykę, jej ulubioną piosenkę Doris Day Que Sera, Sera.. Tańczymy z mamą. Jutro, z wizytą domową przyjdzie do nas pan doktor.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz