Tekst pochodzi ze strony: https://www.facebook.com/pages/Munus-kreatywni-opiekunowie/246620932166771 i jest publikowany za zgodą autorki.
Dzisiaj jest słoneczny dzień. Siadamy z Zosią
na kanapie. Obok kładziemy albumy i pudełka ze zdjęciami. Zosia w
pogodnym nastroju. Lubi oglądać zdjęcia. Szczególnie te nieliczne z
czasów dzieciństwa i studenckiej młodości. Przewracamy bardzo
powoli kartki albumów. Zosia wskazuje palcem na zdjęcie i bez chwili
wahania mówi: „Tu jest Zośka. I tu jest Zośka.” Małe zdjęcia z
karbowanymi brzegami powiększyłam u fotografa. Są bardziej czytelne.
Zosia się cieszy. „Tu Zośka i tatuś !” a potem zdjęcie małej grupy
wyprostowanych dziewczynek z Gimnazjum Królowej Wandy w Krakowie.
Jeszcze klika lat temu mama opowiadałaby o swojej szkole i jej słynnych
wychowankach. Dzisiaj mówi „Zośka jest tu”. Trafia bezbłędnie i to w
zupełności wystarczy. Mówię wolno „kocham cię”. Zosia powtarza.
Rozsypane zdjęcia wkłada pieczołowicie do pudełek. Dom powoli się
zaludnia. Jak co weekend załoga w komplecie. Starszy syn siada przy
komputerze. Zosia podchodzi, ciągle jeszcze ciekawa i chcąca
uczestniczyć w codziennym życiu. Na ekranie komputera pokazujemy jej
zdjęcia kwiatów i dzieci. Duże i kolorowe. Zosia grzecznie ogląda i
szybko odchodzi. Szukamy komputerowej myszki. Pod biurkiem i między
notatkami. Przed chwilą tu była. Zosia bardzo zajęta owijaniem czegoś w
papierowe serwetki. „Babcia polubiła myszkę!”- nasi chłopcy mają talent
dyplomatyczny po babci. Wymieniają się. Zosia oddaje myszkę w zamian za
pudełko po zegarku. Chowa je do kieszeni swetra. Podaję obiad i siadamy
razem. Mama dzisiaj je obiad samodzielnie. Jestem szczęśliwa. Patrzę na
nich i myślę, że póki jest z nami Zosia – nasz rodzinny odgromnik
nieszczęść - nic złego nie może nam się stać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz