Tekst pochodzi ze strony: https://www.facebook.com/pages/Munus-kreatywni-opiekunowie/246620932166771 i jest publikowany za zgodą autorki.
Zosia jest chora. Pokaszluje, ma katar. Pewnie
boli ją gardło. Ale tego nie wiem na pewno. Byłyśmy u pani doktor.
Zosia pozwoliła się osłuchać, ale nie chciała pokazać gardła. Na wszelki
wypadek dostaje antybiotyk. W domu mierzę jej temperaturę
– 38,6. Leży w łóżku, bardzo cichutko. Kładę się na kanapie obok jej
łóżka. Zosia śpi. Pod łóżkiem śpi pies. Pilnuje. Następnego dnia jest
trochę gorzej. Bardzo ciężko oddycha, ale ciągle śpi. Do domu przyjeżdża
pani doktor, osłuchuje mamę. Zapalenie oskrzeli. Oklepuję ją często.
Poję, karmię bulionem. Nie chce jeść. Cały czas przysypia i kaszle.
Śpimy w pokoju razem. Ja, pies, Zosia i kapitan A. Mają tajne
porozumienie. Zosia nie odzywa się do mnie. Pytana jaki się czuje, w
odpowiedzi zamyka oczy. Trwamy tak kilka dni i nocy. Kupuję pieluszki i
podkłady. Trwam w jakimś opętańczym wirze. Zosia milczy, kaszle, śpi i
śpi. Prowadzi gdzieś tam, w tym obok świecie, jakieś pertraktacje z
kapitanem. Widzę to po niespokojnym ruchu rąk i kręceniu głową. Jakiś
ranek. Zosia siada na łóżku i mówi głośno i wyraźnie: „Gdzie ja
jestem?”. Trochę wygrane i trochę przegrane wracamy do życia. Przybył
nam nowy mebel. Biała szafka na pieluszki. Coś zyskałyśmy i coś
straciłyśmy. Siadam obok Zosi. Przy jej łóżku. Schudła. Jest drobniejsza
i mniejsza. Trzymamy się za ręce. Pies śpi. Ma jakiś sen o bieganiu po
łące, bo drgają mu łapy. Wzdychamy obie równocześnie. Potem ja się
śmieje a Zosia mówi: „A idź już !”. Zasypiamy obie. Bez snów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz