Tekst pochodzi ze strony: https://www.facebook.com/pages/Munus-kreatywni-opiekunowie/246620932166771 i jest publikowany za zgodą autorki.
Dzisiaj Zosia ma imieniny. Akurat w sobotę.
Mamy dużo czasu na przygotowania. Bardzo chciałabym, żeby było
uroczyście. Jak co roku. Zosia jest dzisiaj w dobrym nastroju. Bardzo
chce pomagać. Siada przy kuchennym stole. Daję jej pudełko z serwetkami.
Zosia wyciąga serwetki i składa. Wyciąga i składa…W pokoju, na stole
przykrytym białym, wyszywanym obrusem, ustawiam kryształowe talerzyki z
maminej kolekcji, wyczyszczone do połysku srebrne widelczyki, filiżanki
do kawy. Paterę z tortem. W ulubionym wazonie Zosi układam bukiet
kremowych róż. Przypominam sobie przyjęcia urządzane przez moją mamę.
Dla trzydziestu, czterdziestu osób. Wspaniałe zapachy potraw. Głosy
przyjaciół. Ogromną ilość kwiatów, jakie dostawała od pacjentów i
znajomych. Myślę sobie, że te róże, które dziś dostanie są też od nich. Z
wdzięczności i przyjaźni. Zamykam drzwi pokoju. Zosia bardzo zajęta w
kuchni. Zapomniała, że to wyjątkowy dzień. Rodzina w komplecie. Nasi
panowie są uroczyści. W marynarkach. Zosia się dziwi. - „Dziś twoje
imieniny mamusiu!”. „Taak?” – znowu się cieszy. Obydwie ubieramy się
ładnie. Przyjdzie jeszcze sąsiadka, pani Basia. Czasami zostaje z mamą.
Pani Basia mówi bardzo głośno i radośnie. Zosię to przekonuje. Otwieram
drzwi pokoju. Chłopcy zapalili świece na kredensie. Pachnie różami i
czekoladą. Mama się cieszy. Patrzy mi w oczy. Wiem, że widzi ten czas.
Miniony i dobrze przeżyty. Śpiewamy sto lat. Zosia klaszcze. Siadamy do
stołu. Pani Basia prosi o dodatkową porcję tortu. Nalewam Zosi sok do
kubeczka. Jakieś dni przed nami, gdzieś tam za horyzontem, ale dzisiaj –
zgodnie z rozkazem – rzuciliśmy kotwicę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz