środa, 5 lutego 2014

"Tirli - tirli czyli ja, Zosia i Alzheimer" (odc. 15)

Tekst pochodzi ze strony: https://www.facebook.com/pages/Munus-kreatywni-opiekunowie/246620932166771 i jest publikowany za zgodą autorki.

 Dzisiaj Zosia ma imieniny. Akurat w sobotę. Mamy dużo czasu na przygotowania. Bardzo chciałabym, żeby było uroczyście. Jak co roku. Zosia jest dzisiaj w dobrym nastroju. Bardzo chce pomagać. Siada przy kuchennym stole. Daję jej pudełko z serwetkami. Zosia wyciąga serwetki i składa. Wyciąga i składa…W pokoju, na stole przykrytym białym, wyszywanym obrusem, ustawiam kryształowe talerzyki z maminej kolekcji, wyczyszczone do połysku srebrne widelczyki, filiżanki do kawy. Paterę z tortem. W ulubionym wazonie Zosi układam bukiet kremowych róż. Przypominam sobie przyjęcia urządzane przez moją mamę. Dla trzydziestu, czterdziestu osób. Wspaniałe zapachy potraw. Głosy przyjaciół. Ogromną ilość kwiatów, jakie dostawała od pacjentów i znajomych. Myślę sobie, że te róże, które dziś dostanie są też od nich. Z wdzięczności i przyjaźni. Zamykam drzwi pokoju. Zosia bardzo zajęta w kuchni. Zapomniała, że to wyjątkowy dzień. Rodzina w komplecie. Nasi panowie są uroczyści. W marynarkach. Zosia się dziwi. - „Dziś twoje imieniny mamusiu!”. „Taak?” – znowu się cieszy. Obydwie ubieramy się ładnie. Przyjdzie jeszcze sąsiadka, pani Basia. Czasami zostaje z mamą. Pani Basia mówi bardzo głośno i radośnie. Zosię to przekonuje. Otwieram drzwi pokoju. Chłopcy zapalili świece na kredensie. Pachnie różami i czekoladą. Mama się cieszy. Patrzy mi w oczy. Wiem, że widzi ten czas. Miniony i dobrze przeżyty. Śpiewamy sto lat. Zosia klaszcze. Siadamy do stołu. Pani Basia prosi o dodatkową porcję tortu. Nalewam Zosi sok do kubeczka. Jakieś dni przed nami, gdzieś tam za horyzontem, ale dzisiaj – zgodnie z rozkazem – rzuciliśmy kotwicę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz