Tekst pochodzi ze strony: https://www.facebook.com/pages/Munus-kreatywni-opiekunowie/246620932166771 i jest publikowany za zgodą autorki.
Spacerujemy codziennie. Las jest bardzo blisko. Czasami, gdy idziemy
bardzo cicho, spotykamy sarny. Zosia się cieszy. Dzisiaj trochę
nadmiernie. Na szerokich spacerowych ścieżkach sporo mam z małymi
dziećmi. Zosia do każdej podchodzi, zagaduje. Podchodzi zbyt szybko.
Mówi nieskładnie. Mamy są zaniepokojone. Trochę się wstydzę i bardzo
chce mi się płakać. Znalazłyśmy boczną ścieżkę. Obok jest ławka.
Siadamy. Na niebie klucz gęsi. Scena jak w rosyjskim filmie. Opowiadam
jej o wędrówkach gęsi. Wolno sobie
pogadujemy. Zosia: „to tam córeczko…”. Poznała mnie. Popatrzyła bez mgły
w oczach. Rozrzuca wokół siebie wyjęte z kieszeni tekturowe karteczki z
jej adresem, nazwiskiem i naszymi numerami telefonu. Zbieram to
wszystko. Pomaga zbierać. „Zosienko, nie róbmy śnieżynek to dopiero
wrzesień”. Trzeba wszyć adresowe informacje do podszewek ubrań. W lesie
jest cicho. Zosia się uspakaja. Lubi, kiedy do niej mówię „Zosiu”, chyba
nie chce być już „mamą”. Trochę płaczę. To pewnie przez tę jesień.
Śpiewamy „kukułeczkę” a potem ja solo ciąg dalszy repertuaru Mazowsza.
Muzyka jest dla Zosi bardzo ważna. Jesteśmy już w domu. Siada na fotelu,
zmęczona. Włączam walce Chopina. Zosia zamyka oczy i uśmiecha się.
Kołyszemy się na falach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz