Tekst pochodzi ze strony: https://www.facebook.com/pages/Munus-kreatywni-opiekunowie/246620932166771 i jest publikowany za zgodą autorki.
Mama zamieszkała w Poznaniu. Blisko nas.
Najważniejszym jej obowiązkiem było codzienne uzupełnianie zeszytu.
Bardzo grubego. Zeszyt zawierał najważniejsze dla mamy informacje. Ma
górze strony wypisywała rok, dzień i miesiąc, w trzech podzielonych
na pory dnia rubrykach wpisywała nazwy lekarstw, które o tej porze
przyjmowała. Całe swoje zawodowe życie wypisywała recepty i ta czynność
dawała jej szansę. Zatrzymania. Uwielbiała swoje zeszyty. Stoją na
półce. Jest ich kilkanaście. A każdy z niech to zapis postępu choroby,
nierówne litery, pomylone daty, niedokończone nazwy lekarstw. Pisała z
radością. I jakoś tak pogodnie upływały nam te dni. Wydawało mi się, że
ta nasza rzeczywistość jest już oswojona. Plany i mapy nakreślone.
Któregoś popołudnia zadzwoniła do mnie nowa sąsiadka mamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz